Mainstream

Charakterystyki przedsiębiorstw (1)

Poplątana plątanina rur, rurek i rureczek

Rodzimy się w jakiejś rzeczywistości zastanej, resetu w postaci załamania cywilizacji i śmierci 99% populacji raczej bym się nie spodziewał. Nie zbudujemy więc nic od nowa. Rodzimy się bez jakiejkolwiek wiedzy o świecie, pozostaje się w istniejące struktury wpiąć. Nie musimy budować nowych, a stare są skonstruowane tak aby dało się je przejąć. Bądź zniszczyć. Te niszczejące są łatwiejsze do przejęcia od tych co właśnie rosną, które są łatwiejsze do pokierowania – każdy sobie znajdzie coś smakowitego na spędzenie dekad życia, jakie mu przypadły na tym nienajlepszym z serwerów. Postaram się wskazać, jak wyglądają oba kierunki łańcucha (rozrachunkowy i nakazowy) oraz struktura materialna, organizacyjna i polityczna (kapitałowa) w przemyśle krajów uprzemysłowionych (gdyż inne nie są godne ujęcia inaczej jak peryferia).

Wspominałem o pierwszej fazie wpinania w hierarchię – straszenie starszym bratem albo tatą. Każdy ma kogoś do straszenia, kiedy jeszcze sam nie stwarza dość straszliwego wrażenia. Dzieci są nieomylnie świadome wszelkich aspektów siły: w tym politycznej, ekonomicznej, formalnej i pozaprawnej (w każdej macierzy połączeń). Z punktu widzenia dziecka wpinającego się w hierarchię (aby zostać dorosłym) instynktowne jest podążanie za źródłem siły i jego naśladowanie. Ponieważ jest ono źródłem zasobów, a zasoby służą kontroli w samorzutnie tworzonych przez chłopców hierarchiach. Punkty za pochodzenie “bo mój tata” w tym za zewnętrzne oznaki wpływów są bardzo istotne w zdobyciu pozycji wśród dzieci. Dzięki temu wsparciu (punktom za pochodzenie) dziecko ma szansę sprawdzić i rozwinąć swoje talenty organizacyjne i przywódcze. A nawet dowiedzieć się, że ich wcale nie posiada w porównaniu z innymi członkami grupy i nic mu te punkty za pochodzenie nie dadzą – cały kapitał mu zabiorą i jeszcze w japę dostanie. Dzieci niemające tego wsparcia w punktach o tym, czy się na organizacji i dowodzeniu znają raczej nie dowiedzą – szanse, że ich cechy osobiste przyćmią splendor pochodzenia pozostałych są nikłe. A skoro się nie dowiedzą, to tych talentów raczej nie rozwiną. Dlatego segregacja dzieci z różnych klas społecznych ma sens, ponieważ pozwala rozwijać przywódców w każdej klasie dochodów, a nie wyłącznie potomków ekonomicznych sitw. Jednakże dzieci sitw nie odnajdują wspólników czy spółdzielców swego losu wśród niższych klas – odnajdują je wśród obcojęzycznych sitw. Plemiona sukcesu przemieszczają się dzięki temu swobodnie wśród owieczek. Przecież po to dzieci elit uczą się języków obcych plemion, aby tam posiąść panie i zostać ichnim współplemieńcem. Nie narodu, a plemienia kija i marchwi przecież. Niższe klasy też knują mezalianse i próbują awansu społecznego – dla każdego istnieje jakaś szklana góra rurek do wpięcia się w nią. Ale ta szklana góra jest wykonana z ludzi jakich masz pod sobą, aby pracowali na Ciebie. To rodzice dbają o to, by umożliwić wpięcie się z kranem w ten system rurek w tak korzystnym miejscu jak tylko się da i tak głęboko w czeluściach góry, aby nie być zbyt łatwo wypchniętym (sieć społeczna).

Te doraźnie tworzone “plemiona sukcesu” dość łatwo zidentyfikować – są to struktury organizacyjne, do których ludzie chcą przynależeć i o tę przynależność konkurują (gdyż ta jest ekskluzywna, co wyjaśniałem w tekście “Po co Cię zrobiono”) a pozostali są tak zainteresowani rezultatami wypluwanymi przez strukturę, że wspierają ją owocami swojej pracy. Całość polega na wciąganiu ludzi w bieżączkę (ongoing concern) pozwalającą im rozmyć swoją odrębność i tym samym ograniczyć ich od demontażu rurek i tworzenia eksklaw drenujących kapitał poprzez rozdzielenie wpływów władzy. Przechodząc do kwestii praktycznych, trudno jest wyznaczyć od czego zacząć, zacznę więc od środka mając w pamięci, że czytelnicy wiedzą jakie są skale i zakresy działania przedsiębiorstw, sztywności produkcji oraz strefy komfortu. No i jak się tym wszystkim handluje i kto tam decyduje. Przy okazji słownik do użytych akronimów.

anzPP – atak na zasoby, Przejęcie Personelu;
anzPK – atak na zasoby, Przejęcie Kadr;

Rurka MałyŚredni Hedge produkcyjny “Johnex”

Jest to model przedsiębiorstwa, które w Polsce, demoludach i strefie niemieckiej albo nie występuje wcale, albo jest niespotykaną rzadkością i dziełem przypadku. W strefie gospodarki niemieckiej występują tego typu przedsiębiorstwa średnio-średnie podparte Babilonem oraz pojawiają się średnio średnie i czasem wielkoskalowe oczka łańcucha ze Skandynawii, ale te przypadki omówię później. Nie występuje on z powodu niedostosowania rynku do takich rozwiązań, różnicy kulturowej w pojmowaniu pracy czy kariery, rozwiązań księgowych, prawnych, struktury bankowej, pojęcia długu i wielu, wielu innych. Jest to jednak bardzo pierwotny rodzaj przedsiębiorstwa w krajach common law czy mieszanki common law w bankowości i rachunkowości z prawem kontynentalnym w innych zakresach o elastycznym “prawie pracy”. Ten model przedsiębiorstwa jest skazany od momentu zaistnienia, a jego jedynym celem jest M(t2)>M(t1) oparte o kompletną eksternalizację wszystkich ryzyk. Jeśli M<0 to pozostaje rozejść się. Pod ten model firmy jest właśnie ltd (w oparciu o udziały) czy skandynawska spółka akcyjna w dużym zakresie oparta o rozwiązania common law (i jej warianty z Pribałtyki). Jeśli czepiać się wykładni i praktyki w Polsce, to spzoo nie może funkcjonować w taki sposób w jaki mogą dwie pierwsze wymienione – nie ma takiej płynności (zaufania) i rozumienia ryzyka, a do tego sędziami zostają kmioty niemające żadnego doświadczenia w przedsiębiorczości, więc któż miałby rozstrzygać spory w takich wypadkach – stalinowski komisarz w trzecim pokoleniu czerwonej zarazy?

Podpowiem, że jeszcze 400 lat temu na terenach Niedorzecza sędzią mógł zostać wyłącznie przedsiębiorca i to wyłącznie zamożny, odnoszący sukcesy.

Rejestrujemy więc ltd w Companies House – zajmuje nam to około piętnastu minut i stajemy się dysponentami standardowej spółki, wykupujemy ubezpieczenie dla zarządu (OC), w gronie osób zaufanych dzielimy udziały poprzez dorzucanie funtów do puli. Ten model firmy zazwyczaj prowadzi rasowy handlowiec i to z gatunku sukinsynów wyzyskiwaczy. Nikt inny nie będzie w stanie prowadzić rozgrywek jakie go czekają i zmieni charakter firmy pod wpływem stresorów jakie się pojawią. Handlowiec po prostu tę firmę w pewnym momencie zamknie otwierając inną. Handlowiec jest też konieczny, aby sprzedać zamówienia jeszcze w momencie, kiedy spółka jest wyłącznie rejestrem w Companies House czy innym Bolagsverket (ale to nie zajmuje kwadransa tylko ździebko dłużej biurwia ich mać) – takie “odpowieniki” KRS.

Ta pula potrzebna jest nam na uwiarygodnienie się wobec innej firmy o identycznym charakterze, ale działającej w branży nieruchomości komercyjnych, która użyczy nam nierucha przemysłowego (powiedzmy ciasnych 500 mkw z wielką bramą i półpiętrem na biuro i kanciapę) za ułamek ROI pod warunkiem ROI > bWACC z zakresu branżowego (b) dostępnego dla danego nierucha. Następnie upychamy tam wysłużone maszyny zebrane z rynku – wszystkie w leasingu (co jedzie nam po ROI) i na bazie puli zleceń oraz gwarancji z kapitału startowego ruszamy na żebry o cashflow do lichwiarzy (kredyt obrotowy) co zapewni nam poduszkę finansową na rozruch do zejścia płatności, a im udział w ROI i sytuacja ta zapewne utrzyma się aż do samego końca spółki, kiedy to wywiesimy “company is non trading”, rozliczymy udziały i rozwiążemy spółkę. W ciągu tygodnia powstaje firma produkcyjna (ona jest usługowa, ale to detal na razie) ze wszystkim pod bilansem (na kredyt), zatrudniani są pierwsi ludzie (często z anzPP z innej firmy) w proporcjach jeden specjalista na jednego rokującego młodego i jedną małpę (w skrajnym wypadku 1-2-2, ale to tylko w szczycie koniunktury) uzupełniani pracownikami tymczasowymi. Płace są cięte do krwi, rygor ostry, normy wysokie, sprzęt koślawy – brutalny, dziewiętnastowieczny kapitalizm.

A właśnie – bo te firmy organizacyjnie wywodzą się z drobnego kupiectwa opartego o chałupnictwo. Powierzano wykonawstwo detali warsztatom domowym (tak jak dziś można korzystać z usług krawieckich choćby; napęd maszyny do szycia – Singer był wcześniej stosowany w malutkich tokarkach służących produkcji chałupniczej w takim modelu), a czasem nawet gospodarstwom – ten model był popularny w Polsce i doprowadził do rozdrobnienia ziemskiego, które dziwiło w drugiej połowie XVII wieku, ale było racjonalne do jego połowy, ponieważ produkcja (w wyniku posiadania kompetencji & maszyn) rzemieślnicza była dużo korzystniejsza niż rolna ograniczana w tych gospodarstwach do poziomu półchłopka czy nawet niższego. Ziemi musiało wystarczyć wyłącznie na wyżywienie siebie – na uprawę areału nie było czasu, bo produkcja na potrzeby przemysłu była korzystniejsza.
Jeszcze wcześniejszym rozwiązaniem, gdzie kupca zastępował feudał, były wsie służebne o takim charakterze.

Tego typu przedsiębiorstwa produkują wszystko co się nawinie w bardzo krótkich terminach, a największym osiągnięciem szefa-udziałowca takiej firmy jest to, że nie musi nikomu lizać d. Mimo że rynek w cyklu koniunkturalnym postara się go do tego zmusić. Wynika to z sieci powiązań biznesowych, w jakiej funkcjonuje takie przedsiębiorstwo na bardzo burzliwym cashflow, gdzie wszelkie nadwyżki do kasy wynikają z cięcia kosztów do krwi i rozciągania okresów płatności tak daleko jak się da, aby w tym czasie posiłkować się cudzym kapitałem i na niego przenosić ryzyko tąpnięcia. W takiej firmie nie ma czegoś takiego jak pewność jutra, pewność zatrudnienia, gwarancje płac – to jest rynkowy rollercoaster i najczęściej jedzie on w bardzo niskich strefach zarobków. Jest to też jeden z tych przypadków, gdzie można się spotkać z obniżką płac jako standardem negocjacyjnym.

I tutaj bardzo istotna uwaga (ten akapit) – ten model przedsiębiorstwa nie jest związany z branżą. W takim modelu funkcjonują wszystkie branże (nawet te reglamentowane nie są w stanie spierać się z rzeczywistością) i wszędzie występują takie doraźne (i często jako prowizorka zostające na stałe) firmy realizujące przedsięwzięcia (ale nie są to przedsiębiorstwa – dlatego różnica w nazewnictwie). Firma taka jest wysoce plastyczna i oparta o kadrę zassaną spoza branży przedsięwzięcia, a zajmującą się ekonomią (w przypadku MiŚia tak działającego lekarz prowadzący produkcję z zakresu obróbki drewna, stali czy plastiku jest typowym łekonomem, zatrudnia karbowego i firma funkcjonuje jak folwark o bilansie zerowym). Plastyczność ta jest właściwa dla homo sapiens (ale tych zaradniejszych od przeciętnych ze znaczną zdolnością do szybkiego uczenia się). Dlatego korporacje w swojej strukturze są właśnie tego typu przedsiębiorstwami, a zarząd międzynarodowego holdingu, samo ścisłe kierownictwo jest właśnie takim MiŚiem, który zajmuje się przekładaniem papieru z kupki na kupkę i badaniu prawdziwości & użyteczności wskaźników w wielopiętrowej sieci kłamstw i zafałszowań. A ponieważ osią dzisiejszego uorganizowania gromad homo sapiens jest przemysł, to najczęściej kojarzymy symbolikę tych korporacji z produkcją przemysłową i czasami z ich czapą finansową (własnymi bankami VW, Hyundai czy Mitsubushi). To są właśnie hedge gromady – ludzie zdolni i chętni pokierować kapitałami gromady wyznaczając im cele i realizując je uzyskując na wyjściu lepszy wynik niż na wejściu i konkurujący między sobą o skuteczność realizacji tychże zadań w miarach wpływu (kapitału) stanowiącego o tym, kto zechce wykonać ich rozkazy (z dobrowolnej chciwości lub ekonomicznie przymuszony).

Tu jest wtręt referencyjny, do którego odwołam się w opisach kolejnych modeli.

Zapewne ten dynamiczny model przedsiębiorstwa opartego o dług i otwartym z niczego jest obcy kulturowo społecznościom heartlandu szczególnie dlatego, że gdy przyczyna (zyski) wygasa, takie przedsięwzięcie jest zamykane a firma dokonuje transferu nadwyżek (nadwyżek nad zero będące rzeczywistą wartością firmy po ujęciu zobowiązań) w kolejny rodzaj działalności pod kolejnym szyldem z nowym układem osobowym. W normalnych krajach zamknięcie takiej działalności zajmuje mniej niż dzień (sprowadza się do wysłania pisma o zakończeniu działalności i nawet są firmy specjalizujące się w pozamiataniu gratów pozostałych po przedsiębiorstwie produkcyjnym – ich ekonomicznym recyklingu będącym źródłem maszyn i części zamiennych oraz taniego surplusu dla zaczynających oszczędną działalność gdzie koszt biurka, fotela, segregatora pod stołem-śmietnika i drukarki jest istotną pozycją budżetu). Wystarczy podnieść słuchawkę, zlecić firmie zamykającej pozbycie się całego majdanu, wrzucić kopertę do instytucji rejestrowej o zakończeniu i można parkować drakkar w innej jurysdykcji po transformacji produkcji komputerów na pakowanie ośmiornic w puszki. Spróbujcie to zrobić w Polsce – świry z urzędów będą wysyłać zapytania “pod ostatni znany adres” (tak jakbyście byli poddanym przywiązanym do ziemi zmuszonym do tłumaczeniu się panu urzędnikowi gdzie się oddala, po co i kiedy wróci – niedoczekanie!) i nawet potrafią dowalić mandat, zamienić to na loch i ścigać człowieka pięć lat po zamknięciu firmy, kiedy on już trzecią z rzędu kręci. Na szczęście w pozostałych jurysdykcjach eurokołchozu wszyscy szybko oprzytomnieli i zabroniono durniom wystawiać ENA z paragrafów skarbowych inaczej niż przez interpol – zabrano małpie brzytwę, bo psuła innym gospodarki. Jeśli więc szukalibyście powodu aby Rzeczpospolitą rozwiązać, sztandar wyprowadzić i ustanowić w Niedorzeczu “rdzenne terytorium EU” to choćby ten powód jest dobry aby z absurdem skończyć i podmiot prawa międzynarodowego zlikwidować. No ale celem tworzenia prawa jest realizacja interesów wyjątkowej kasty^^

Przejdźmy jeszcze do mcv, czyli kapitału stałego (c – maszyny), zmiennego (v – czynsze, płace) i marży/zysku (m). Oczywiście w zidiociałych systemach fiskalnych jakie dzisiaj dominują nie da się użyć marży jako stałej wartości dodanej nawet w finansach (odsetki) i trzeba robić czary mary po księgach wszystko zmieniając, aby zostało po staremu (na przykład podatek vat nie ma jakiegokolwiek sensu w gospodarce opartej o usługi, bo nikt przytomny go nie zapłaci, a reszta zbankrutuje). Już w założeniach tej firmy (pozyskanie maszyn, lokalu, kredytu obrotowego, stanu magazynowego) zwróciłem uwagę, że kryterium jest ROI. A to wyznaczamy dla branż (w tym dla przedsiębiorstw) w skali okresu produkcyjnego z okresem rozliczeniowym (w funkcji wykonalności zobowiązań na danym etapie cyklu gospodarczego danej branży) i dla tej skali “Johnexu” gdzie umowy zawierane są raczej cykloterminowo (minimum pięć lat). Jeśli zaś rzucicie okiem do jakiejkolwiek marksistowskiej bibuły w rodzaju MMT to dowiecie się, że marża burżujca (m) jest różnicą pomiędzy wkładem pracy robotnika a wyzyskiem wyciskanym z niego przez burżujca |to prawda|. I to właśnie ogranicza zdolność nabywczą prola na korzyść kapitalisty |to częściowo prawda w pewnych marginalnych aspektach| redukując prolową zdolność do konsumpcji |to nieprawda|. Warto się zastanowić dlaczego dobra, których prol nie nabędzie (bo mu podły kapitalista marżą zabrał siłę nabywczą) nie ograniczają dobrobytu prola (tak twierdzę!) i dlaczego prole wiedząc o tym wcale się nie buntują i nawet im do głowy nie przychodzi nabywanie produkowanych przez siebie dóbr. Odpowiedź jest zawarta w rozumieniu kapitału jako władzy. Wszystkie, absolutnie wszystkie środki kapitałowe jakie prole wytwarzają w fabrykach (czyli nie są to dobra konsumpcyjne, a duże, zorganizowane środki produkcji choćby wytwarzane w mniejszych częściach) nie są używane indywidualnie, ale muszą mieć przypisaną indywidualną własność choćby do martwej ręki (instytucji w postaci choćby spółki). Nawet często wspominany Misza kręcący się samotnie po kilku tysiącach metrów kwadratowych zautomatyzowanej fabryki, którą sam wymyślił, zbudował i prowadzi, korzysta z outsourcingu w czym się tylko da i surowiec do produkcji przysyłają mu z huty – sam nie dysponuje hutą, nie produkuje też kompresorów – przywożą mu, kable kładzie mu elektryk (bo Misza ceni swój czas na produkcję) i wodę też dostarczają mu wodociągi. Misza więc jako skrajny przykład (ma zdolności kognitywne na poziomie odlotowym, jak czegoś w Mercedesie nie wiedzą to przyjeżdżają do Miszy jak do Rabina) “prola” samodzielnie używającego środka produkcji nie kwalifikuje się na typa, który prolom ograniczył możliwość zakupu fabryki, mimo że ich do tej pracy jak najbardziej wyzyskał. Jest o wiele lepszym rozwiązaniem dla proli, że Misza posiada (pokrętnym szeregiem spółek i spółeczek) i prowadzi fabrykę dobrze & efektywnie używając środka produkcji potaniając produkty, niż żeby jacyś durnie kupili tę fabrykę i zdemolowali proli trud nie znając się na tym co robią, albo robiąc to nieefektywnie (Misza kiedyś ją puścił znajomemu, ten zatrudnił proli i nie wyszło z tym M(t2)>M(t1)). Ponieważ prole w przemyśle nie wytwarzają dóbr konsumpcyjnych, a kolektywnie używane (przy indywidualnej własności) dobra przemysłowe (środki produkcji), to jeśli w rozliczeniu mają swoje pensje mniejsze od potencjalnie maksymalnych o marżę to nie są na tym wcale stratni tak bardzo jakby byli zajmując się działalnością alternatywną i produkując sobie dobra konsumpcyjne. I ma to swoje ważkie przyczyny.

Wiem, że ten akapit obrazi racjonalne rozumowanie każdego kolektywisty, ale poczucie sprawiedliwości, wspólnoty, rozrachunku, oszustwa i zmysł polityczny mają nawet małpy, a i prymitywniejsze zwierzęta też sobie z tym radzą, ba! Nasz system polityczny oparty o hierarchię dominacji jest napędzany biochemią organizmu (będę opisywał w jakimś tekście wprowadzającym do AI jak działają systemy addytywne/przyrostowe), która na poziomie zastosowania enzymów jest taka sama nawet dla skorupiaków (a te są starsze niż las razem ze swoim systemem dominacji). Prolom nie jest wszystko jedno u kogo pracują i co wytwarzają, a poziom ich zdyscyplinowania i motywacji do pracy zależy od redystrybucji dóbr jakie wytwarzają. Jest naturalnym, biologicznym odruchem, że durnie bronią mądrzejszych od siebie i oddają się pod ich rozkazy – myślenie jest energetycznie obciążające i dużo taniej jest utrzymywać mniej skutecznych korelatorów w gromadzie niż zmuszać je do ujawniania swojej przebiegłości, aby brały resztę za mordę intrygami – dlatego młodzi odruchowo słuchają starszych i dopiero jeśli coś im nie gra z redystrybucją zaczynają się stawiać. Dlatego właśnie ujęcie kwotowe wyzysku mcv i marży różni się branżami nie tylko z powodu $ds, ale też z powodu gotowości do poświęceń proli na rzecz burżujców (lub braku tej gotowości). Jeśli produkcja dotyczy dóbr konsumpcyjnych i kapitał (albo biurwa w przypadku socjalizmu) zmusi proli do redukcji sowich oczekiwań i pracy mimo to rezultat będzie odmienny niż w sytuacji, kiedy kapitał (albo biurwa) robi to samo w przypadku budowy dóbr infrastrukturalnych, w szczególności na jakieś potrzeby mniej lub bardziej lokalne. Jeśli więc dokręcimy prolom śrubę na produkcji odkurzaczy, gaźników, sokowirówek czy dywanów to będą nam tę produkcję częściowo rozkradać w poczuciu sprawiedliwości “należy nam się”, do tego będą ściemniać w pracy i ogólnie dojdzie do różnych kontrproduktywnych zachowań. Tych zachowań nie udało się wyeliminować nawet u izolowanych od dziecka, zindoktrynowanych zeków w Korei Północnej – to są odruchy biologiczne i tego się żadnym dozorem, strzelaniem w tył głowy i karami nie leczy. Biologia rządzi. Jeśli jednak będziecie wyzyskiwać prola do budowy mostu, drogi, budynków do konsumpcji zbiorowej (mieszkaniowej, użyteczności publicznej, ale nie pałaców dla oficjeli), dźwigów, maszyn produkcyjnych, elektrowni, statków, platform wydobywczych, to będą jęczeć, ale dadzą się wyzyskać. Jest to zupełnie racjonalne zachowanie jeśli nie wysyłacie tych dóbr na eksport, ponieważ prole odnoszą odroczoną korzyść z poprawy jakości życia i wytwarzają kolejne miejsca gospodarowania, a przecież dzieci proli też będą prolami przecież dziedzicząc miejsca pracy wprost. Do tego działania kontrproduktywne na takiej produkcji nie odnoszą się do produktu (sabotaż) a raczej do bumelanctwa, kradzieży materiału i narzędzi (co też w wielkoskalowym przemyśle jest dobrze zabezpieczone, bo jak ginie coś dużego to znaczy, że kradnie kierownictwo i zarząd, a jak małego to narzędzi nie braknie – niech każdy sobie weźmie po młotku do domu skoro jest aż tak wyzyskany na tej marży że go nie stać). Normalność każdego ustroju przywraca więc biologia. A na takiej małej produkcji w przemyśle maszynowym jak opisany w “Johnex” i tak sens kradzieży produktów jest żaden – bo to są podzespoły do dalszej obróbki dla kolejnych firm.

Ludzie nie mają zbyt wielu bezpośrednich potrzeb konsumpcyjnych, jakie mogą zrealizować tokarką czy frezarką, więc i wyzysk na takiej produkcji sprowadza się do kwot i zazwyczaj nie są one niższe od zarobków średnich, a o połowę wyższe od mediany choćby i dla najmarniejszego z tam zatrudnionych. Pracownicy rozwiązują jednak ten problem w układach bilateralnych z szefem, gdyż ta marża jaka jest im zabierana to w 80% nie przez szefa (w przypadku UK akurat 60%), a przez kapitana państwo. Można się więc dla korzyści dogadać o zdublowanie wysokości płacy bez mieszania w to państwa, które jest tutaj wrogiem robotnika zachowującym się jak kapitalista – udziałowiec. Prole doskonale rozumieją, że co wolno burżujcowi (wyzyskiwać prola mu wolno na życzenie samego prola) to nie państwu i dlatego wszyscy pod każdą szerokością geograficzną doskonale się w tej kwestii rozumieją ponad wszelkimi podziałami. Różnica dla prola pomiędzy kapitanem a burżujcem jest mianowicie taka, że burżujec wyzyskuje prola w celu dysponowania jeszcze większym kapitałem potrzebującym jeszcze więcej proli czyniąc się tym samym jeszcze obrzydliwiej bogatym, ale nie w rozumieniu posiadania tysięcy szczoteczek do zębów tylko kapitałowych środków produkcji, do których potrzebni są pracownicy. Kapitan państwo natomiast wszystko co dostaje przewala od razu na konsumpcję, z której żadnego więcej pożytku prol nie ma. I w tym cała różnica, dlaczego wysługiwanie się mądrzejszym od siebie ma sens, a tym co się ich ze współdurniami wybrało na urzędy nie, bo łune tak samo głupie jak ci co ich tam posadzili. A burżujca nikt nie mianował – on jest self-made man.

CDN