Mainstream

Charakterystyki przedsiębiorstw (3)

Rurka MałyŚredni: z zawodu produkcyjny “Januszex”

To model przedsiębiorstwa niejako przymusowego. Zazwyczaj prowadzą je techniczni (czy formalnie czy nie to kwestia kulturowa, po dekadach w przemyśle niektórych sprzedawców można spokojnie posadzić do projektowania i produkcji z lepszymi skutkami niż absolwenta o danej specjalizacji) i z tej techniczności wynika ich przymusowość, nie chcą zmieniać branży, boją się, mają w to tyle już włożone życia że szkoda wychodzić, mają infrastrukturę, której nie chcą zbyć za lichą ilość centów od dolara (nawet stojąc nad grobem) i uwalniać środków produkcji, których nie używają. A gdy jest koniunktura to nie chcą zbyć, bo to ich dobrze karmi. Dlatego właśnie ten typ produkcji nie jest hedgem na koniunkturze. Z przyczyn kulturowych (dziedziczenie zawodu, prerequsite domain knowledge z wykształcenia i praktyki) jest to typ przedsiębiorstwa z nieelastycznych struktur społecznych modelu pruskiego. Kwestie rejestracji takiej firmy są drugorzędne dla stanu faktycznego, że są maszyny i ktoś ich umie używać, a do tego od biedy przynajmniej potrafi to sprzedać.

Akurat sprzedaż jest utrapieniem w “Januszexach” i najczęściej ich kontakt z rynkiem jest pod spotem, sprzedają tanio i w rezultacie nie mogą zapewniać płac przyciągających zaangażowanych ludzi z umiejętnościami, a ekspozycję fiskalną mają wysoką z dobrym dozorem księgowych. Te przedsiębiorstwa są wołami roboczymi, które we Francji stanowią trzon żółtych kamizelek, i które w państwie socjalistycznym są przymuszone do zasuwania jak niewolnicy na rajski ustrój. Dlatego (zapewne) “u Janusza” nie chcielibyście pracować, mimo że takie przedsiębiorstwa wytwarzają przydatne produkty. Te firmy słusznie kojarzone są z lichymi warunkami, niedokapitalizowaniem, brakiem właściwego sprzętu i ochrony zdrowia zatrudnionych. Ten stan rzeczy wynika wprost z tego że są posysane przez państwo, rynek cwańszych od siebie, a umocowane są nie w rynku, a w społeczności lokalnej i “coś trzeba robić”, a robi się to do czego ma się narzędzia. Bo kapitalizm może funkcjonować wyłącznie w otoczeniu niekapitalistycznym (a “Janusze” z liczeniem naprawdę leżą), z tym że socjalizm tak samo – tylko w otoczeniu niesocjalistycznym. A “Januszexy” nie są elementem ani jednego, ani drugiego, to przedsiębiorczość pierwotna. Powodem zaś nie jest to że przysłowiowi “Januszę & Bożenki” to sukinsyny i wyzyskiwacze, ale właśnie odwrotnie – jakby sukinsynami byli to firma byłaby prężna, dochodowa, a klienci odpowiednio wyzyskani cenami, zaś pracownicy warunkami. Te bieda-przedsiębiorstwa służą właśnie do przebiedowania gorszych fragmentów koniunktury, ponieważ one się nie zamkną – zredukują owszem, ale bezalternatywnie pozostaną w branży.

Od strony podażowej takie przedsiębiorstwa mają wiele zalet (kreujących deflację) – zaniżają płace, tną koszty (wszelkim wydatkiem czasu i zdrowia), i w przymusie “zawsze prowadziłem sklep z serem jak mój ojciec i dziadek” nie mają zdolności wyjścia z rynku czy zmonetyzowania przedsiębiorstwa. Produkują więc zawsze, nawet jeśli istnieją bardziej dochodowe alternatywy w gospodarce. Elastyczność takich przedsiębiorstw jest od strony branży zerowa. Bardzo częstą przyczyną istnienia tych przedsiębiorstw jest ich pochodzenie – są dziećmi hossy, i w czasie dobrej koniunktury danej branży zostały zakupione środki produkcji, wybudowane hale dopasowane pod dany model gospodarowania (ponieważ są to firmy o charakterze gospodarskim, nawet jeśli mają po kilkuset pracowników – a są takie), i przekształcenie tego w cokolwiek innego nie daje perspektywy zysków właścicielom pracujących w swojej branży w strefie komfortu. Jeśli zaś o produkty chodzi, to w granicach branży te przedsiębiorstwa potrafią się błyskawicznie dopasowywać do oczekiwań klienta i robić dowolnie fikuśne rzeczy jakie pan klient chce o ile płaci. Od strony popytowej jest jednak dramat opóźnionego dopasowania do rynku z wolumenem, na górki te firmy wchodzą ostatnie, za to po górkach zostają ze stanami magazynowymi – cała więc zaoszczędzona na cięciach górka przepada w wyniku tych zdarzeń (jedno jej nie kreuje, a drugie przepala kapitał). Z przyczyn społecznych też firmy takie mają problem z wyrzucaniem pracowników gdy brakuje dla nich zajęcia, zamieniając się w miejsca spotkań pełniąc patriarchalne funkcje wobec zatrudnionych. A skoro dołączamy już funkcje społeczne do domeny czegoś co od momentu dołączenia przestaje być wyłącznie przedsiębiorstwem (a może być klubem lub stowarzyszeniem, a nawet działalnością ideową), to warto zaznaczyć, że w tym gospodarskim typie przedsiębiorstwa występuje (z powodu cięć i podjęcia ryzyk) własny, rozszerzony zasób środków transportowych. W przeciwieństwie do hedga na koniunkturze (jak kto woli – firmy tymczasowej w modelu “krzak”) lokalność dostaw nie powoduje korzystania z lokalnych przewoźników czy firm logistycznych, a prowadzi do wytworzenia własnego (nawet jeśli małego) taboru i środków jego utrzymania. Ewentualnie prowadzi do jakiejś społeczno-sitwowej inkorporacji mikrofirmy transportowej “ja ze śwagrem”, która przy dobrej koniunkturze ma objawy niezależnej firmy transportowej, a przy słabej coś co przypomina zatrudnienie w folwarku u Janusza.

 

Podsumowanie przedsiębiorstwa

Od razu rzuca się w oczy opisowy zakres nieprzystających do obecnych realiów prawno-porządkujących życie społeczno-gospodarcze ludności. Stosunki pomiędzy stronami są płynne, raz jest to kontraktor, innym razem mikroprzedsiębiorca, czasem pracownik tymczasowy (oczywiście na czarno), i najlepiej byłoby to opisać w jakiś realiach gospodarki gromadnej lub folwarcznej stanowiącej o formie służby oddawanej na potrzeby przedsiębiorstwa (rękodajni) wzbogacanej o wyposażenie (akurat nie jest to sprzężaj, ale czy to się aż tak bardzo różni?), nijak nie różniącej się długoterminowo od folwarku zapewniającego pewien zakres autarkii.

Druga rzecz to poziomy ryzyk przyjmowanych na pozafinansowe (niemonetyzowane) aspekty działalności objawiające się w cięciach i nakładach. Można wyróżnić tu szczególne warunki pracy (szkodliwe), ambiwalentny stosunek do regulacji środowiskowych, oraz pozapłacowy czas pracy gdy się Janusz walnie z liczeniem, co w rachunkach takich firm po prostu kłuje w oczy. Do tego braki organizacyjne i ograniczona ilość kroków naprzód w planowaniu (horyzont kropek) powodują znacznie większe niż optymalne zużycie roboczogodzin i środków transportu, kłopoty z przydziałem korelatorów (deficyt wynikły z polityki płacowej) i środków produkcji. Do tego własne środki transportu mają pewną wadę, którą należy kompensować samemu, choć to akurat jest opłacalne – ubezpieczenia na wypadek zniszczenia ładunku w wyniku kolizji. Akurat przewożony ładunek tego typu jest agregatem prologodzin i materiałów, a jego zniszczenie jest oczywiście w horyzoncie ryzyk jakie należy rozważać i koniecznym będzie przyjęcie tego na klatę, jednak każda oszczędność wynikła ze stosowania własnego taboru nie jest w takiej firmie zapisywana na oddzielne konto na pokrycie takiej potencjalnej straty – oczywista oczywistość. W wyniku tego Janusz zawsze dokłada do firmy, czego nie zapomni artykułować, i mając kontakt zarówno z rachunkami jak i organizacją takich podwykonawców w pełni przytomnie stwierdzam że oni naprawdę do gospodarki dokładają nie tylko swojej pracy, ale też pozyskanych za bezdurno prologodzin. Jest to model przedsiębiorstwa dla ludzi, którzy osiągnęli pewien poziom kompetencji zawodowych, i albo chcą pozostać w strefie komfortu (wiek, skala przedsiębiorstwa), albo za progiem czai się na nich już poziom na którym nie będą kompetentni. Jest to wzorowy model taniego podwykonawcy, który zgodzi się na dość niekorzystne warunki jeśli tylko zapewni mu się płynność – przynajmniej póki mamy waluty fiat i on jest dalej od drukarki niż my, a rozliczenia gospodarcze mają formę czynszową. Bo ten model przedsiębiorstw (gospodarskich) nie pojawił się znikąd. Gdyby z jakiś powodów szlaki rozprzestrzeniania się waluty powróciły do waluty zewnętrznej (tak jak w PRL), to takie firmy zyskują gwałtownie przewagę nad rozwiązaniami nieskupiającymi wszystkich aspektów działalności wraz z oparciem społecznym. Dlatego warto zachować zdolność do przekształcenia przedsiębiorstwa (poprzez konsolidację z innymi przedsiębiorcami nawet jeśli mniejszej wagi) w tego typu folwark gdyby tylko zaszła taka potrzeba.

 

Forma usług

To jest model pozbawiony czegoś takiego jak dział prawny. Dogadamy się i będzie pan zadowolony to są podstawowe rozwiązania funkcjonujące w sprzedaży takich firm. Oczywiście można spokojnie u nich zamawiać wszystko udokumentowane jak w korpo, ale próby ustalenia z taką firmą stałego kontaktu i wprowadzanie zmian nie zmienią się w jakieś przepychanki o to na co się umówiono, tylko wymaganie dopłaty za fanaberie i w przypadku jakiś tępych korpo-wyjaśnień skończy się to ciszą po stronie Janusza, który nie wykrył z drugiej strony słuchawki objawów poczytalności. Należy pamiętać że takie firmy często prowadzą inżynierowie, którzy nie kwalifikują się na sprzedawców, mają bardzo wysoki poziom praktyki & profesjonalizmu, natomiast jest im całkowicie obcy porządek korporacyjny. Można tu się spodziewać jakości proporcjonalnej do zapłaty, niskich cen przy długoterminowym odbieraniu towaru bez fochów i ponadrynkowej jakości jeśli współpraca się układa. Jest to szczególnie ważne przy produkcji obiektów o dużym nakładzie pracy rzemieślniczej.

 

Źródła kapitału i powiązania

Kapitałem w tego rodzaju przedsiębiorstwie jest głównie zmaterializowany nakład pracy. Pierwotność tego rodzaju przedsięwzięcia sprowadza je bardzo często do bezfinansowego obrotu zobowiązaniami na rynku lokalnym realizując potrzeby gospodarcze okolicznych przedsiębiorstw. Zasoby pracy, zasoby materialne, transportowe czy wszelkie inne wsparcie kapitałami pierwotnymi jest przekierowywane do tego typu jednostki w miarę potrzeb. W małej skali poza głównym nurtem finansowym (tam gdzie się dłubie kit z okien, a nie produkuje okna do dłubania tego kitu czy polityce gdzie się ten kit wciska) na granicy tego sposobu (zależnie od koniunktury korzystając jedną nogą z tego pierwotnego sposobu, a drugą trzymając w obrocie finansowym) funkcjonuje większość przedsiębiorstwa bardzo małych i małych, a nawet zdegenerowanych średnich (zaś w pewnych formach gospodarki odtwarzanej po zniszczeniach mogą tak funkcjonować nawet protokorporacje w postaci kombinatów). Wygląda to o tyle dziwnie (dla księgowych nowego sortu), że “skarbcem” w takiej firmie jest magazyn materiałów, części, a nawet maszyn pozostawionych w rozliczeniu. Widziałem takie formy w różnych krajach, zarówno w miastach jak i po wsiach na różnym poziomie technicznym, i to są zupełnie normalnie funkcjonujące przedsiębiorstwa w których formę pieniądza pełni funkcjonalny środek techniczny (na przykład część do pojazdu). Co bardzo ciekawe to środki produkcji w takim środowisku wytwarzane są, a właściwie wygospodarowywane samodzielnie (do pewnego stopnia, zasadnego ekonomicznie), zaś zasilanie zewnętrzne podpinane jest na górkach koniunktury i to niekoniecznie lokalnej, ponieważ takie firmy charakteryzuje mobilność niespotykana w innych strukturach kapitałowych. O ile Leppera na lawecie i handlarzy pojazdów z RFN w większości kojarzycie (to były warsztaty rozsiane po wsiach i na obrzeżach dużych miast), a to nie jest wcale takie proste przetransportować tyle złomu z Reichu, a obrót innymi dobrami w powiązaniu z tym transportem kojarzycie (maszyny przemysłowe, lodówki, RTV-AGD, “import-export-drobne kradzieże”), to są też firmy funkcjonujące tak ze Szwecji (Szwedzi potrafią trzyosobową firmą zorganizować rozbiórkę starej instalacji u siebie, zregenerować ją, pojechać z tym do Maroka, złożyć, uruchomić, poprowadzić produkcję przez kwartał i wrócić opaleni do kraju) czy UK, a w Rosji i Białorusi firmy zaopatrujące stanami magazynowymi resztę kontynentu są standardem (nie stawia się takich magazynów w EU bo skarbówka zaraz by pod byle pozorem rozkradła za jakieś urojone należności – bezpieczeństwo prawne na wschodzie co prawda nie dotyczy wszystkich kast ludności, ale jednak jakieś jest).

Co bardzo charakterystyczne (i niezwykle ciekawe) to to, że te firmy zazwyczaj mają opinię solidnych wykonawczo i wieszane są na nich psy od strony rozliczeniowej. Mają powiązania ze wszystkimi (prowadzenie takiej firmy zamieni technicznego w handlowca, a jak go nie zamieni to go zbankrutuje) i wszystko mogą na lokalnym (i dalszym nawet) rynku załatwić, zorganizować i skontaktować każdego z każdym biorąc od transakcji wziątek. To ta część gospodarki gdzie cash is king nie tylko w czasie kryzysu.

 

End Game

Takie firmy giną tylko wraz z wymarciem ludności. Potrafią przygasać, zmieniać charakter, nawet pozornie znikać gdy jakieś rynki znikają, ale to tylko pozór. Pozór, ponieważ motorem istnienia takiego przedsiębiorstwa jest sam przedsiębiorca, a interes ludności z nim powiązanej jest taki, żeby przedsiębiorstwo było, bo nikt inny tak tych ludzi nie uorganizuje. Tego typu firmy z zabiedzonego regionu wokół Lubina (KGHM) czy Gdańska (Kaszubi, choć nieporównywalnie zamożniejsi), czy znowu ludność “z bagien” Świnoujście-Międzyzdroje potrafi się całymi firmami w szyku zwartym, z wysłaniem rozpoznania, desantu i przeniesieniem rodzin w ariergardzie migrować pomiędzy całkiem odległymi krajami w pogoni za koniunkturą pozostawiając na szlakach tych co się zaczepili lokalnie. Tego typu migracje firm (i pozostawianie magazynów, maszyn, obiektów pod dozorem kobiet & dzieci) trwają już wiele dekad w powtarzalnych cyklach. Czym właśnie się te firmy zajmują wyznacza rynek (specjalizacja jest drugorzędna a elastyczność olbrzymia), i ustalenie kiedy jakaś firma rzeczywiście zakończyła działalność jest trudne odnośnie samej definicji, gdyż nie jest to działalność o dominującym charakterze biznesowym a socjalnym (i celem rozwiązania problemów socjalnych). Przypadki transformacji takich przedsiębiorstw w średnie i przejścia w porządek korporacyjny są fenomenami i właściwie nie zdarzają się, gdyż wymusza to przejście z porządku imprezowego (party) na biznesowy, a to jest transformacja której większość firm nie przeżywa w jednym kawałku, a dla firm rodzinnych (czy powiązanych mozaiką pokrewieństwa) jest to obwarowane takimi zasiekami, że z przyczyn pozabiznesowych mało komu chce się przez to przechodzić (tym bardziej że nie ma powszechnej praktyki u pracowników aby w takim reżimie działać).

CDN