Mainstream

Piramidy kontroli – konspekt pogadanki na zjazd kumotrów

Szpiedzy donieśli iż najciekawsze dla czytelników teksty są nie o tym jak tworzę przedsiębiorstwa, wyzyskuję rynek i je zamykam (często dość gwałtownie), a te o strukturach politycznych, penetracji biurwiego absurdu i eksploitach pozwalających tego indukowanego labiryntu unikać. Przyznam że dla mnie te teksty nie były znaczące – ot coś tam skrobnąłem o tym jak polityka funkcjonuje gdyż mam w tej kwestii punkty za pochodzenie. Zapewniam że poziom życia poddanych jak i ich zaopatrzenie w wygody życiowe jest tym co zajmuje spotkania politbiur, ponieważ gdy zawiodą w tej kwestii kolejnego dnia spotkają się już najwyżej w sztabie kryzysowym z widokiem na kolejne meeting w bunkrze. Ze względu na gatunek czytelnika postaram się przedstawić to w sposób strawny (game of life) ukazując piramidy dostaw jakie można wyzyskiwać tworząc struktury władzy, geometrię tych struktur istotnych aby pojęcie władzy w takim czy innym zakresie mogło istnieć, wskażę kto w tych strukturach ma realną władzę, dlaczego poziome połączenia struktur średniego szczebla są dla władzuchny śmiertelnym zagrożeniem (a co za tym idzie klasa średnia jest wrogiem śmiertelnym) oraz prostą kwestię, że władzę raz zdobytą trzeba oddać (i to na czas) aby utrzymać nowe struktury przy rosnącej podaży nominalnej (wzroście populacji, więc władzuchna wymyśliła walkę z jej wzrostem).

Syntetyczne ujęcie game of life (jak i koncepcja centralnego sterowania) tym się różni od rzeczywistości, że [i tutaj sobie zróbmy zobrazowanie, które za chwilę] cały układ jest dynamiczny, nie daje raportów w czasie rzeczywistym nie tylko na zewnątrz ale również nie sposób ich uzyskać wewnętrznie, a do tego wysokie strony mają szczery interes w tym, aby te dane nie były jawne. Ponieważ jeśli są nakładane są na nich stosowne daniny z tych wyników, a tak można najwyżej dostać domiar na podstawie przeciętnie raportowanych w ostatnim sezonie, gdyż spodziewane zostaną wyśmiane przez dostawców, którzy po prostu zwiną interes, który chce im się zniszczyć.

//[zobrazowanie zrozumiałe dla publiczności]

Zgaduję że każdy zetknął się ze strukturami city buildera, to taki rodzaj rozwinięcia game of life [zgaduję że ten termin jest oczywisty, a jak nie jest to natychmiast trzeba sobie wyguglać] gdzie pod uwagę bierzemy coraz więcej czynników, aż przechodzimy do sytuacji, w której rolnik musi dojść na pole (co zabiera mu czas), na tym polu wykonać proof of work, który zależnie od warunków środowiskowych nagradza go jakimś zbiorem, ten zbiór jakaś liczba rolników jakimiś różnymi drogami transportu dostarcza do młyna, tam jest kolejny powork i zasób zostaje transformowany w jakąś ilość mąk, dalej trafia to do piekarń, chleb trafia do rolników i górników (i innych). Górnicy w swoim łańcuchu dostarczają urobek, kuźnice go czyszczą, huty tworzą raw material, gdzieś tam na końcu wytwarzany jest procesor lecący na orbitę i zapewniający rolnikowi w domu dostęp do fejsbunia przy użycia talerza od Treelona.

//[koniec zobrazowania]

Oczywiście ilość zmiennych dla każdego takie skończonego stanu maszyny jest ogromna, a do tego każdy osobna gra sobie w simsa chcąc ukontentować mnóstwo swoich potrzeb. Ujawniają nam się piramidy dostaw, piramidy potrzeb oraz zróżnicowanie populacji zarówno pod względem edukacji, wieku (oczekiwania pain/gain), posiadanych zasobów, metabolicznej zdolności do podjęcia pracy ciężkiej, intelektualnie wymagającej, artystycznie kreatywnej, produktywnej, nisko stratnej, masowej etc etc. Ponieważ powiązania zmiennych wynoszą n*(n-1)/2 to ratuje nas jedynie to, że wagi niektórych z tych połączeń mają niską istotność. Kłopot w tym że mają dynamicznie zmienną użyteczność krańcową co wpływa na wagi.

Gdzie w tym wszystkim jest polityka?

Ano polityka to ogólna nazwa na sposób kierowania tymi piramidami tak aby uzyskiwać pożądany zestaw wag. Ponieważ jest on zróżnicowany dla każdego z osobników (mają różne cele metaboliczne, ideologiczne, filozoficzne) polityka jest sposobem unifikacji obszaru, czyli ograniczenia entropii wewnątrz danej piramidy i jej eksportu na zewnątrz. Na tym opierał się system kolonialny gdzie doimy podbite terytoria ideologią merkantylizmu i gromadzimy hałdy rezultatu w centrali. Oczywiście porządku (praw człowieków) do kolni nie wywozimy. Wcześniejszą wersją tej koncepcji było niewolnictwo, systemem przejściowym był feudalizm (pańszczyzna), który załamał się w obliczu krótkiej epoki lodowcowej, gdy oczekiwania wobec producenta (ówcześnie rolnika) przekroczyły sto procent dostępnego mu czasu. Epoka przemysłowa pozwoliła nam przemieszczać się do lokalnych obszarów uporządkowanych (złóż), zaczerpnąć owego porządku dla własnej wczasy i pozostawić po wyczerpaniu złoża bałagan. Niestety planeta okazała się być złośliwie nie płaska i dość szybko (bo populacja się w jakimś czasie podwaja) zawinęliśmy mapę na globus gdzie dotarliśmy do złóż już wyeksploatowanych. Jednak nasze doświadczenia pozwalają wierzyć iż rozkład statystyczny obszarów porządku pozwala na takie przemieszczanie się od zasobu do zasobu naturalnego pozostawiając śmietnik na już wyeksploatowanym obszarze. Treelon postanowił sprawdzić czy ta prawidłowość już dowiedziona na zamkniętej przestrzeni planety sprawdzi się na przestrzeni zamkniętej grupy latających wokół reaktora skał, ale ponieważ populacja się co jakiś czas podwaja, a tych skałek wiemy ile jest w okolicy zmartwienia kolejnych i to nieodległych pokoleń sprowadzą się do wycieczek w obszary kolejnych reaktorów. Oczywiście jeśli podróż przez te kolejne oceany przestrzeni składa się zasobowo tak jak podróże przez oceany na planecie. Ale to nie nasze zmartwienie, to zmartwienia przyszłych pokoleń, niech sobie tę żabę rozgryzają – przygotowujemy im narzędzia i kopa na rozpęd.

Piramida polityczna wymaga więc dla swego istnienia nadwyżki podejmowanej z całej piramidy podaży. Oraz piramidy wymiany, która ich zaopatrzy, a sama też zjada nadwyżki nic do nich nie dokładając. System polityczny istnieje więc na łaskawym chlebie, a źródłem naszej łaskawości nie jest przymus jaki władzuchna pozoruje, a racjonalne koncentrowanie zasobów w rękach osób zapewniających nam lepszy zwrot z tych zasobów niż zapewnimy sobie sami. Dlatego mamy hierarchie, dlatego szukamy zaradnego szefa (zdolnego okazać że sobie już radzi), a nie gamonia, który naszą pracę będzie trwonił. Ponieważ nie oceniamy naszego standardu życia przez pryzmat nominalny tylko proporcjonalny do pozostałych członków populacji uważamy że żyjemy mizernie nie chcąc zrezygnować z rezultatów jakie daje wierzchołek piramidy czyli “stoliczku nakryj się talerzem Treelona i serwuj mi fejsbunia”. Wszak w proporcji do naszych praszczurów nie brakuje nam niczego i w zasadzie aby utrzymać wysoki standard życia sprzed stu lat nie musimy ani palić tyle zasobów naturalnych, ani własnej pracy, ale… nie porównujemy się do nich, a do obecnie żyjących. Kręcimy więc kołowrota, a ubocznym skutkiem jego kręcenia jest oddawania nadwyżki strukturze politycznej, która nas uszczęśliwia swoimi światłymi zaleceniami. Szef każe przychodzić do roboty rano i tyrać dzień cały, policmajster krzyczy żeby na czerwonym nie przełazić bo same z tego będą zgryzoty dla szpitali i serwisów samochodowych. Oczywiście na naszym folwarku świnie się mnożą dając sobie bonusy za każdym razem kiedy kury zniosą więcej jajek. Obecnie świnie zżerają 80% podaży. Więc unikamy podaży do której mogą wsadzić ryje i nie dorzucamy do koryta. Świnie nam oczywiście mydlą oczy obiecując więcej w przyszłości, ale ponieważ gini zbliża się nam do jedynki w czasie jednego pokolenia to z produktywnych producentów nie ma już chętnych do utrzymywania obecnej struktury. A świnie nie mają już czym zapłacić za dokręcanie śruby.

Tranzycja polityczna z jednych świń na inne (i związanego z tym świniobicia skutkującego podażą taniej wieprzowiny – kapitału, środków produkcji) opiera się na przesunięciach poziomych w omawianych piramidach, skoncentrowanych w kolejne (często wielowymiarowe, ale dalej piramidy). Następuje ona dlatego, że istnieją wyłącznie dwa typy piramidy (omawiane w poprzednich tekstach, przykładem była płaska dla budowlanki) i oba są dynamicznie wadliwe. Płaska i ostra. Są one piramidami podziału rezultatu gdzie dół piramidy nie bierze udziału w podziale. Zakres władzy to stosunek liczebności szczytu piramidy do dołu, a gini to punkt przegięcia (dla rezultatów) gdzie rezultat zrównuje się z nakładem pracy. Bunt niewolników (niechęć do podejmowani pracy) sprowadza się do prostej kwestii, gdzie znaczna część piramidy nie chce robić i oczekuje podziału tejże piramidy, gdzie punkt przegięcia gini będzie znacząco poniżej wierzchołka kierownictwa politycznego (czyli piramida zachowa dynamiczną zdolność do przekształcenia swojej struktury w obliczu zmieniających się warunków). W interesie uczestników jest więc wiele niskich piramid (najlepiej ostrych), pomiędzy którymi mogą migrować i w których mogą migrować w górę, w interesie władzy jest jedna, płaska piramida gdzie jeden może wszystkimi rządzić koncentrując cały produkt populacji w światłym celu. No to proszę nam wszystkim te cele zrealizować – oddajemy sto procent zasobów, ale nie dołożymy już żadnego więcej^^

Oczywiście na spotkaniu kumotrów ładnie to rozrysują na tablicy tak jak poprzednio, ale tym razem będzie to trwało o wiele krócej niż poprzednio, gdyż zajmiemy się też głupimi pogadankami na inne tematy (jak to się suchą nogą przeszło przez kryzys i teraz zamierza to wszystko zatopić grając o stopy zwrotu).

Na razie zajmijmy się tym jak piramida podażowa obrasta w różne gatunki pasożyta-biurwy i w jaki sposób dochodzi do separacji na różnych poziomach jednych od drugich, aby pasożyta się wreszcie pozbyć (najczęściej z żywicielem). Piramida biurwy podlega takiemu samemu gini (przełamaniu opłacalności aby zassać dość kompetentnych ludzi) jak każda inna wobec czego najwięcej chętnych będzie by kontrolować przepływy na samej górze, a najmniej aby dokonywać kontroli jakości na samym dole gdzie wolumen jest duży. Rozrzut podaży intelektualnej nie pozwala na takie uformowanie piramidy (w najlepszym wypadku można uformować przystającą do boku linię), a do tego powstaje nam dodatkowe piętro kontroli, które można obsadzić – będące zarówno nad biurwą jak i nad podażą. To piętro to jest właśnie polityka w powszechnym rozumieniu, która musi pogodzić interes podażowy jak i realizować cele kontroli. Nie jest to wcale stanowisko dochodowe, a do tego poddane bardzo wysokiemu ciśnieniu zarówno oczekiwań biurwy jak i szarej rzeczywistości podaży. Nie ma tam wcale miejsca na ruchy i sprowadza się do godzenia deficytów, więc z definicji to stanowisko ma na celu takie ograniczenie dystrybucji nadwyżek z podaży, aby było miejsce na ruch w kierunku nowych złóż porządku w tym samym czasie mitygując tę piramidę od przekierowania strumienia w innym kierunku (i nie zachęcając jej naciskiem biurwy do zwiększenia w tym celu wysiłków) gdyż takie kierunek oznacza wytworzenie nowej piramidy nad którą kontrolę trzeba by rozciągnąć, a nad którą jej nie ma i celem strony podażowej było jej uniknięcie.

Sposoby na emancypację podaży spod kierownictwa politycznego są różne. Ukrywanie obrotu i udawanie nieistotnego fragmentu jest oczywiste stąd w msm nie ma żadnych informacji o rzeczywistych rozmiarach rynku zasobowego, są co najwyżej jakieś szacunki giełdowe, ale jakimś cudem wszystko co posiadamy wykonane jest z drewna, minerałów i zasilane paliwami. Celem takich działań jest utożsamienie poziomu politycznego z kierowniczym podaży, czyli uniknięcie dodatkowego piętra kontrolującego kontrolujących przy jednoczesnym zunifikowaniu celu (podaż w celu zwiększania podaży). Alternatywą dla takiego sposobu godzenia interesów strony podażowej przez jej kierownictwo jest dyssypacja tej piramidy w mniejsze, gdzie za każdym razem trzeba będzie się dogadywać z olbrzymią ilością MiŚiów, które mogą, ale nie muszą spełniać oczekiwania klientów, mogą się łatwo przekształcić w inne (są elastyczne) i w żaden sposób nie da się nad każdym ustanowić policjanta, którego (ze względu na mizerię gini na tym poziomie) nie kupią razem ze stołkiem i widokiem z okna. W przypadku dyssypacji gospodarki w MiŚie piramida urzędnicza zmuszona do ustanowienia kontroli nad nimi byłaby większa od samej gospodarki więc z definicji nie jest w interesie biurwy aby do takie rozbisurmanienia doprowadzić. Jednym z aparatów przymusu do mitygacji MiŚiów jest cashless, no ale wyszło z tego tyle, że MiŚie ze sobą nie konkurują, bezczelnie przerzucają koszty na klientów (pod rygorem wstrzymania podaży natychmiast i zniknięcia z rynku co przekierowuje wszelkie pretensje na Berdyczów) dopasowując marżę do przynajmniej wysokości podatków (w tym ciężaru cashless) czyniąc cały obrót finansowy wysoce nieefektywnym (nie opłaca się płacić bo nie ma środka wymiany czyli trzeba sobie zrobić samemu, no to sobie pan urzędnik kafelki musi położyć sam).

Rozwiązaniem tych zapędów strony podażowej dla biurwy jest ustanowienie ideologii (religii) i stąd pojawiają się takie koncepcje (z pewnością wymyślane na oddziałach zamkniętych gdzie nie żałuje się srogich piguł pensjonariuszom potocznie zwanych think tankami ministerstw Wyrwij & Zagrab) jak moralność podatkowa (nie dotyczy wydatkowania zebranych kwot), poczucie obowiązku (naturalnie jednostronne wobec jaśnie pana), dobro wspólne (czyli wierchuszki politycznej), etos pracy (niewolnik ma zasuwać bo tak), pacta sunt servanda (się umówiliście to sobie realizujcie, ale mnie w to nie mieszajcie) oraz wiele innych urojeń. Tyle że społeczeństwo mamy sekularne i co bardziej rozgarnięci nie dają wiary w te potwory spaghetti orbitujące wokół lewa. Ideologia (zespół urojeń sprzecznych z doświadczanymi faktami) się jakoś nie przyjęła u strony podażowej i im więcej ludzi trzeba przepuścić przez kołowrotek tym więcej zostaje ochrzczonych przytomnością w tym zakresie.

Kolejne cykle rozrostu biurwy, przekierowania podaży i dyssypacji piramid są wynikiem migracji na kolejne pola uporządkowanych zasobów, a ekstrema takich “epok odkryć” to rozrost aparatu przymusu prowadzącego do wojny, z drugiej strony kryzysy prowadzące do popadania peryferiów w anarchię. Szczytem rozrzutności nadwyżek było poszerzenie wpływów strategicznych w czasie WW2 o jakieś bez zasobowe wysepki na Pacyfiku, gdzie stworzono infrastrukturę potrzebną wyłącznie do przeciwdziałania takim samym zapędom strony przeciwnej również nadwyżką szastającą. Po czym zwinięcie się gdy nadwyżki zbilansowano i pole konkurowania o nieistotne peryferia samo się zwinęło rażąc w oczy bezsensownymi kosztami. Taką rozwinięto pozycję na rynku obserwujemy przy każdej górce koniunktury kiedy to tworzone są “dobra & usługi” nie mające żadnych innych zastosowań niż zagospodarowanie przepływów tych nadwyżek.