Mainstream

BaronQuest1 Wprowadzenie

BQ1

Dawno nic nie pisałem, a wypada czymś zapełnić wierszówkę. Zmyślę tu historię z mchu i paproci, o wydarzeniach, które na pewno nie miały miejsca, w których będą uczestniczyły postacie, które sobie wymyśliłem. Ponieważ postacie nie muszą lubić autorów (a ja nie jestem od lubienia) to będę rzucał na nie kalumnie. Gdyby komukolwiek strzeliła do głowy myślozbrodnia jakoby którekolwiek zdarzenie miało cokolwiek wspólnego z rzeczywistością to zdecydowanie pomylił lekturę. Wszystkie postaci, wydarzenia i pomówienia są czysto hipotetyczne.

/*Tekstów jest od razu kilka, na tę chwilę osiem. Najpierw będzie nieco połajanek – identyfikacje problemów i jakieś śladowe rozwiązania, aż po ogarnięciu całości będzie coraz więcej integracji całości, a na koniec synteza. Wszystko przeplatane wątkiem przygodowym o wyciąganiu się za włosy z bagna i lotach na kuli armatniej. A później jeszcze coś pewnie skrobnę, o ile osoby przekonane, że są pierwowzorami bohaterów nie wyślą złoczyńców na skromnego grafomana.*/

Zawieśmy niewiarę, przyjmijmy na sam początek, iż z braku czego lepszego do roboty wstałem od dłubania w HLSL11 i ruszyłem do żywnościówki. Niby to się nazywa przemysłem, ale objawów przemyślenia to tam nie da się zauważyć. To tak po prostu wyszło. W czasie wyprawy nauczyłem się bardzo ciekawych rzeczy i dowiedziałem się, po kiego była część kształcenia o organizacji przemysłu jaką mnie trapiono, a przez dekady nie udało mi się odkryć po co takie oczywiste oczywistości są na wykładach. Tak sobie żyłem w tej bańce, aż z końcem listopada ruszyłem do Ulfensławic, gdzie zwyrole w gumofilcach krzywdzą zwierzątka ze względu na sezonowe oczekiwania zastępów patoli pragnących one zwierzątka o danej porze roku skonsumować.

Jeśli mimo oczywistych odniesień do literatury ktoś nie zaradził to linki ułatwiające:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4887541/karpie-bijem

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5035357/faceci-w-gumofilcach

Do Ulfensławic zaprosił mnie Baron von Sümpfen (dalej zwany Panem Baronem, choć gdzieniegdzie będzie wyzywany od Januszy, a nawet gorszymi epitetami w rodzaju krawaciarz, i w pewnym momencie zostanie wybrany na Tyrana; a nawet posunę się do ostateczności zwracając uwagę na błędy młodości, które już na zawsze wypaczyły mu zdrową, gumofilcową psychikę – otóż Pan Baron przeszedł ciężką chorobę neurologiczną “studia lewnicze”, które pozostawiły niezatarty ślad na chłopskim rozumie).

Skoro już zmyśliłem jedną postać wypad zwiększyć liczbę postaci dramatu.

Przyjmijmy więc, że Pan Baron ma (posiada, dysponuje, włada) Panią Baronową, abym nie miał zbytnich komplikacji w bohaterotworzeniu zmyślę jakby Pani Baronowa (młodsza od Pana Barona) była akuratnie w wieku szanownej rodzicielki mojego najstarszego pomiotu (zwanego w innych tekstach “młodym”), co uwolni mnie od kwestii roztrząsania jaką to konstrukcję powinna mieć postać niewieścia. Opisana bądź co bądź obcesowo i z samczej perspektywy. Oczywiście szanowna rodzicielka mojego młodego jest ode mnie starsza, ale któż by tam samice w młodości pytał o wiek; wysokie + cycate = kto nie kiep poradzi. Pani Baronowa będzie w kontekście kontroli jakości i relacji z niewolnikami obrzucana opisem raz, dwa, trzy – Baba Jaga patrzy! Co jest jak najbardziej zasadne, gdyż niewolników tego patoobozu wyzysku sezonowego można Panią Baronową straszyć po nocach (nocną zmianę oczywiście, nie żeby im przy pryczach wieszać wizerunki i przymuszać do modłów) i dziwi mnie jedynie, że Pani Baronowa podnosi głos na onych, a Pan Baron z wiekiem złagodniał i przestał ich batożyć. Po tym co te małpy dzikie wyprawiają jedynie na prośbę Pana Barona nie rozjeżdżałem ich cięższym sprzętem. Ale nie uprzedzajmy faktów.

Skoro Państwo Baroństwo muszą być wieku nieco poważniejszym od mojego to wypadałoby zmyślić im jakiś potomstwo. Niechże więc będzie dla łatwiejszego grafomaństwa iż równoliczne jak moje, ale odwrotnie – córek niech będzie więcej od synów. I tak…

Panicz niech będzie najstarszy, młody dorosły, i niech sobie prowadzi na boku jakiś biznes rozrywkowy, rozwojowy, w miarę dochodowy jak na warunki, a przede wszystkim prowadzony dobrze i z sercem. Choć Pan Baron usilnie starał się wpoić w pociechę zamiłowanie do prowadzenia folwarku to rzeczywistość wskazuje, że ROI folwarku szału nie robi i jedynie wolumenami nadrabia smutną rzeczywistość. Jako że na folwarku dwóch dorosłych samców to nieco za wiele dochodzi do srożenia się obu wzajemnych i powarkiwań.

A skoro postanowiłem pokarać głównego bohatera aż dwiema córkami to niechaj starsza będzie dorosła i zajmuje się administrowaniem folwarkiem w sposób rzeczowy i rozsądny (jak to samica – świetnie się do tego nadają, dlatego zastępy korposzczurów i wszelkiej biurwy z samic tworzone są właśnie, bo działa; jakby tam wsadzić samców to zaraz by cisnęli na wzrosty i same z tego nieszczęścia, a przy braku wzrostów zaglądanie do szklanki albo gorzej). W tekście będzie wzmiankowana epitetem Pani Dyrektor.

I młodszą, w wieku prawie dorosłym, z typowymi dla wieku przywarami oraz dziecięcym wyobrażeniem jak to funkcjonuje, po kiego i po co właściwie jest kadra zarządzająca. Ale nie wymagajmy zbyt wiele od dzieci, wszak będą dorosłe i będą myśleć inaczej, a na razie się dowiadują. W tekście będzie wzmiankowana jako Baronówna. Baronówna będzie miała ciekawy rys psychologiczny – poszła w ślady szanownego rodziciela, standardowego jak na moją eksperiencję szefa czyli łysy z cechami osobowości psychopaty, ale to wyłącznie z powodu selekcji rynkowej (inni nie zostają szefami w takiej patologii, konkurencja ich zjada na śniadanie). Czyli będą z Baronówny ludzie z planety Ziemia. Planeta jest pokryta głównie wodą, a oni nigdy nie przybywają w pokoju.

Aby namnożyć bohaterów przydajmy jeszcze Baronównie bezimiennego Adoratora, który będąc w wieku ledwo co pozwalającym kupić pałlitrę, ale jeszcze nie piwo w knajpie każdego kraju okazał się człowiekiem wyjątkowo rozumnym tylko spatologizowanym warunkami środowiskowymi. Przyspieszony kurs stosunku z techniką okazał się kosztowny (Pan Baron dowie się dopiero jak kosztowny kiedy zabrnie w serwis sprzęgła hydrokinetycznego od cięższego sprzętu po tym jak młodzież przesiadła się z elektryka i nie skojarzyła, że przełącznik przód-tył nie może być tu być używany z taką nonszalancją; a że przypadkiem wiem ile firm robi to akurat, i przypadkiem te firmy znam, to zapewne będę musiał tę sprawę zdalnie popchnąć, bo jeszcze Pan Baron porwie się na jakieś Januszowe rozwiązania do jakich talent ma przeogromny).

Skoro mamy folwark to będzie jeszcze warto wspomnieć iż wystąpi Karbowy, całkiem rozsądny chłop lotów wystarczających na folwark. Oraz statyści i lud niewolony. W poprzednich odcinkach była jeszcze Pani Kanclerz, ale:

“Prałat karci opojów, sam jeszcze czerwony
Złodziej potrząsa kluczem do skarbca Korony
Kanclerz wspiera sojusze na ościennym żołdzie
A mędrcy przed głupotą łby schylają w hołdzie”

Więc sami państwo rozumieją, że w wątku pobocznym dochodzi do seri scysji politycznych, knowań i roszad kiedy to w babińcu dochodzi do rozstrzygnięcia kwestii kanclerskiej. Jednak nie ostatecznego, ponieważ polityka babińca pod wodzą króla umiłowanego, Pana Barona Dobrodzieja, który wszelkie łaski rozdaje i o wypadnięciu z łask decyduje nie obejmuje wielopoziomowej złożoności polityki królewskiej, gdzie nie chodzi o to aby komuś łeb uciąć, tylko aby każdy został wyzyskany. Dla dobra królestwa, w którym babiniec dworuje. To też będzie oddzielny wątek, nad wyraz ciekawy.

Wypadałoby aby ten cały folwark jakoś się nazywał, ponieważ dziś każda przygoda biurowa musi toczyć się w jakiejś firmie. Skoro poczytna gazeta powinna nazywać się Obleśne Nowinki to folwark produkujący żywność powinien mieć coś wspólnego z garem oraz jakością. GaroKrap będzie tu wyśmienicie pasował jako nazwa do niczego niepodobna oraz wystarczająco obelżywa.

A dalej to już będzie konstruktywna krytyka, podśmiechujki z “jak do tego doszło”, połajanki z ambony przemysłu oraz pochwały z dołów przedsiębiorczości (wprost z leseferjańskiego piekła).