Mainstream

By kleikowi dodać gęstości dorzućmy wnętrzności tygrysa

Z przyczyn oczywistych dla uważnych czytelników zainicjowała się ciekawa gównoburza, o której mi doniesiono. Doniesiono z zadowoleniem gdyż gdzieś tam komuś statystyki odwiedzin się ujawniły. Ponieważ jest to tekst o niczym (rozrywkowy) z Mchu i Paproci to nie będzie w niem “Ani słowa prawdy”:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/187746/ani-slowa-prawdy

Jak bezsprzecznie ustaliły osoby trzecie jeszcze na IT21 jestem botem. Do tego z całą pewnością nastolatkiem. Przestępcą, mitomanem i grafomanem. Bot z całą pewnością może być nastolatkiem (więc z historii postów ustalamy, że skoro zostałem zidentyfikowany jako bot-nastolatek ówcześnie powinienem mieć pomiędzy 17 a 19 lat obecnie aby się dodawało). Czy bot może dopuszczać się występku to już kwestia opinii zwanych przez wyznawców państwizmu lewem, które sobie wymyślają jak im tam akurat pasuje tłumacząc tym wyznaniem przeróżne zjawiska.

A właśnie – państwizm z lewem możemy traktować jako przestrzeń wektorową (a niech sobie będzie zmienna w czasie) czyli labirynt gradientu (wszystkie religie tak mają). Gdzie u swojej podstawy państwizm cechujemy sobie na przykład wywieraniem siły na zewnątrz, a lewo jako wzory skróconego liczenia co jest głupie, a co nie. Ta cecha lewa jest dość istotna, a dość prosta – rozróżnia ona występek, głupotę i czyny dopuszczalne. Rozróżnia to takim prostym sposobem, że jeśli strata przewyższa zysk to nie wypada tego robić (jak sobie coś popsujesz to tego nie masz – rodzice często tłumaczą to dzieciom, ale bezskutecznie ponieważ te dzieci zostają urzędasami i awanturują się o brak chleba po spacyfikowaniu piekarni) co zwykle nazywamy głupotą i potrafimy wyodrębnić z otoczenia osobniki popełniające takich czynów (w iloczynie ze skutkami) przodująco. Alternatywnie jeśli taka głupota doskwiera komuś innemu nazywane jest to zależnie od religii grzechem lub występkiem (w przypadku gdy korzyść zbójcy jest mniejsza od straty ofiary), ale odstępujemy od piętnowania grzechu gdy tak nie jest (jak głodny ukradnie jedzenie żeby się najeść to muszą wystąpić niebywałe okoliczności jak głód powszechny żeby ktokolwiek fatygował się ze ściganiem i karaniem głodnego).

Gdyby tak się to przedstawiało nie rozpatrywalibyśmy nawet takiego labiryntu, ponieważ występek sam z siebie byłby niekorzystny i zapewne jest to przyczyna, dla której więzimy za grzechy pospolite głównie osobniki, którym można zarzucać !sapiens. Ale tu pojawia się państwizm, który najpierw stara się swoją religią (nasza racja jest najsza) tę przestrzeń ekspandować na obszary innego układu odniesienia. Zazwyczaj motywowane jest to w grach społecznych tym, że Kacapy marnują zasoby i trzeba je im zabrać bo my zużyjemy je lepiej albo, że jak Kacapy nam wjeżdżają to z niskich pobudek (bo jak im WStreet ustala ujemne ceny na surowiec to są to wyższe pobudki^^) i sami z nich występcy & grzesznicy więc słusznie się ich pierze. Wojny religijne miały dokładnie te same uzasadnienia w grach społecznych. Ponieważ jednak pomiędzy państwizmami udaje się uzyskać jako tako dynamiczną “równowagę” to zaczynają one się zwracać do wewnątrz (poszukując zasilania) wytwarzając sobie coraz to nowe uzasadnienia do gier społecznych, a że mają takie narzędzie jak religia (obecnie lewo) to stosują właśnie to. I wtedy do listy czynów grzesznych dopisywane są takie, które nie spełniają warunku strat przewyższających korzyści, aż do poziomu absurdalnego gdy to państwizm generuje straty (przymuszając do rozbierania dróg utwardzonych przez mieszkańców “bo w planach jest gruntowa” czy utrzymywania za frajer drzew na posesjach, a nawet upierdliwie podchodząc do zabudowy niby to własnego terenu). Oczywiście zachowanie przytomności pozwala ignorować takie zapędy bo ładnie byśmy wyglądali praktykując taką religię na poważnie.

//wrzutka emocjonująca panelu rozrywkowego:
Urodziłem się w układzie odniesienia, gdzie kopiowanie programów komputerowych nie było w żaden sposób sankcjonowane. Później coś tam szamani lewa zaczęli przy tym majstrować i posyłać silnorękich państwitów aby wprowadzili wymysły w życie. Uzasadnienie kopiowania było takie, że przecież nie ubywa kiedy kopiujesz. No ale wymyślono, że twórca traci bo inaczej bym kupił aby zyskał – akurat. Tyle że akurat w czasie wprowadzenia tych wymysłów na obszarze państwizmu lokalnego nie było żadnych twórców zarabiających na powszechnie kopiowanych programach, więc nawet jeśli mieli jakąś tam stratę urojoną z zysków wyśnionych to i tak byli poza obszarem rozliczania zysku i straty, więc nie było żadnego powodu aby to wciągać do wyniku. No chyba że zostaliśmy podbici – a to wtedy rozumiem.

Zwrócę uwagę, że problem “piractwa” rozwiązał się sam nie przez to, że szamani lewa coś komuś kazali pod czujnym okiem silnorękich państwitów, a dlatego, że w zupełnie innej przestrzeni fatygi do kosztów po potarciu lampy wyskakuje lagranDżin z takim wynikiem pierwszego przybliżenia, że piracenie wymaga więcej fatygi niż zarobienie na program dostępny jednym, fatygującym kliknięciem. Więc piracone są jedynie programy, których nie używamy komercyjnie (na przykład edukacyjnie podrzucamy dzieciom, bo w robocie to mamy rozliczone pomiędzy korporami poklepywaniem po plecach czy jak to oni tam tę drukarkę napędzają) stojące za takim payWalee, że się człowiek fatyguje z torentem. A jak człowiek jest leniwy to zwyczajnie płaci komuś, za klikanie i instalację tego. Koniec wrzutki//

Ponieważ stosunek do religii panującej wyznacza długość (jednego z wektorów social score) osobnika to na potrzeby sformalizowania statusu w ramach państwizmu-lewizmu zastępujemy tym wynikiem opinię własną. Z dokładnie takiej samej przyczyny (fatygi) jak przy rozwiązaniu z panelu rozrywkowego. Dlatego na wszelki wypadek publiczne wypowiedzi przedsiębiorców buszujących po rynkach formalnych są wyważone i ugrzecznione. Nie uważam żeby komuś zaraz bardzo przeszkadzało w handlu, że kupiec bławatny żonę bija i niebieską kartę mu wypisali, no ale taką mamy religię, więc kupcy na rynku gdzie to jest istotne odżegnują się od wszelkiego występku. Jest to przydatne w ich biznesie.

Dlatego na przykład Pan Przemysław może sobie pisać co tam chce na potrzeby swojego social score gdyż z brudnej ręki osób niegodnych zaufania mam opinię, że nie podpada w biznesie. A że czasem narobi szumu “bo IT21 jak zaczynał to…” to takie tam przepychanki kogutów. Zaczynając biznes wielu przedsiębiorców robiło wiele dziwnych rzeczy, w których te popełnione przez IT21 są na poziomie rozsypania cukru przy kawie. W latach dziewięćdziesiątych to się dopiero działo – i nikt dziś nie psioczy na IBM Poland?

Z drugiej strony Rozczochrany robił jakieś gównoburze, że kasyno XTB robi w jajo klientów. Skoro chcieli odbyć stosunek z hazardem to czego oczekiwali? Albo Rozczochrany gnębi guru-szkoleniowców, że sprzedają (domyślnie naiwnym) szkolenia. No taki mają model biznesu. Jeszcze się czepmy kupców, że sprzedają drożej niż kupili. Ale za to spekulację potrafi pięknie obronić. Może jeszcze ktoś rozkręci gównoburzę, że Mentzen miał sklep z bronią myśliwską i przyczyniał się do mordowania biednych zwierzątek w lesie?
A Jasio w szkole rozsypał klocki i nie posprzątał!

Przyjmuję racje każdego z wymienionych – taki mają biznes, że każdy swoje chwali. A zupełnie zadowalam się opinią nieistniejących znajomych, że dany typ nie podpada w biznesie. A nie czy prywatnie jest sukinsynem i twardo gra. Każdy w biznes gra tak, żeby działało.

Padło oczywiście bardzo ciekawe zagadnienie po kiego sam sobie wystawiam mitomańską laurkę osoby do występku gotowej. No cóż… system formalny jaki by nie był (a lewo nie jest szczególnie) musi być wewnętrznie sprzeczny (co można wykazać nawet dla algebry, a może napiszę wrzutkę) przynajmniej do poziomu nierozstrzygalności o niesprzeczności (najczęściej tak dobrze to nie ma, da się rozstrzygnąć o wewnętrznej sprzeczności). To niby nie jest powód aby aktywnie dopuszczać się występku, no ale jeśli każde działanie biznesowe może być tak zinterpretowane przez dozorców lewa to pozostaje się tym nie przejmować i zwyczajnie unikać ekspozycji. Do takich wniosków doszedłem już w latach dziewięćdziesiątych gdy sisitema przechodziła zawężenie (pasa na szyi mieszkańców plantacji) i poczyniłem serię kroków aby się wymiksować. Konieczna jest jednak ekspozycja na rynek stąd niegroźne odkrywki (gdyż przestrzeń, w której występek ma gradient jest zmienna w czasie, lewnicy coś tam czasem wspominają o wygaśnięciu karalności, ścigania i innych takich dyrdymałach). Mamy jednak cywilizację techniczną, która z definicji zajmuje się występkiem.

//wrzuta o moralności:
Przyjmijmy, że konsumujemy zasoby, których z racji ich skonsumowania nie będą mogły wyzyskać kolejne pokolenia. Czyż nie ponoszą one straty? Czyż nie mamy z tego korzyści? No występek jak nic. Ale nieprzytomnie uznajemy, że wydobyte minerały i popsute w wyniku ich obróbki powietrze, grunty czy płyny mniej warte dla nich niż w obecnej chwili dla nas. Więc ryjemy, spalamy, przetapiamy, produkujemy. Z tego rycia i spalania to się zrobiło tyle właśnie miliardów w następnych pokoleniach, więc jest to nierozstrzygalny problem czy oszczędzić zasoby, dla tych których bez konsumpcji zasobów nie będzie (bo z zasobow ich robimy co dzielnie weryfikują kobiety) czy też jednak ekspandować i pozostawić kolejne pokolenia z pustymi kopalniam. Doświadczenie uczy, że następne pokolenia jakoś tam sobie problem rozwiążą, praktyka że jeszcze ich nie ma żeby się wykłócać więc nie mają racji, a wygoda własna dominuje nad problemem – zróbmy sobie dobrze, a później się coś wymyśli. O to takie wewnętrznie sprzeczne systemy moralne mamy w cywilizacji technicznej. Niech to sobie fizozofy rozstrzygają. Ale przynajmniej musimy im wytworzyć beczki.//

Skoro korpora przechodzi do porządku dziennego nad takimi problemami “moralnami” to przez ciąg +ε występku nic nie szkodzi spacyfikować jakiś kraj cudzym wojskiem, a niektóre firmy wydobywcze potrafią wystawić własne. Gdzieś po drodze jest pula dobra wytworzonego przy tej okazji, które w zasadzie jest niczyje (dobra martwej ręki), ale zajmują się nimi korporacyjni urzędnicy, którzy widząc jak to się marnuje z radością znajdą do współpracy kogoś, z kim można to sprywatyzować tak, żeby wszystkie strony były równie niezadowolone iż nie zeżarły całości. No to chyba gdzieś w przestrzeni musi występować ekspozycja typów, które psychopaci z korpory uznają za odpowiednie do tego by z nimi coś sprywatyzować. Czyli zorganizowane i nie robiące w jajo kontrahentów, ale też nie oglądające się na lewo potrafiąc jakoś nawigować (rachunek wariacyjny) po zmiennej w czasie przestrzeni upierdliwości religijnych z przemocą państwitów.

Korpora oczywiście potrafi zakres państwizmu w różny sposób przesunąć, a biegłość szczególną ma w nawigowaniu pomiędzy państwizmami (dlatego korporację są ponadnardowe gdyż państwa są narodowe). Stąd muszą istnieć takie typy jak bot-mitoman, które w przestrzeni lewizmu-państwizmu nie przyjmują wartości rzeczywistej, bo po pierwsze nie mają tam ekspozycji (mieszkają nigdzie, mają nic), a po drugie jeśli rozłożymy gradient w czasie przybliżoną metodą numeryczną na latice (lepszej nie mamy gdyż ciężko stosować analizę dla rzeczywistych gdy continuum wymaga hiperrzeczywistych) to akurat poruszali się taką ścieżką pomiędzy bąblami czego kiedy nie wolno, że albo nie da się ustalić czy nie było wolno, albo czy się tego dopuścili, a do tego poszkodowany (martwa ręka) nie doniósł (sam sobie winien) w odpowiednim czasie. Do tego jest jeszcze wiele innych warunków przepędzających formalności w przestrzenie urojone każdym możliwym sposobem. Jeśli więc już niepokoimy obsługujące nas kancelarie to jakimiś drobnymi wypadkami przy pracy (zamiatanie po działalności, bo szkoda na to czasu po likwidacji przedsiębiorstwa, a na gestapo jeszcze jest jakaś niby firma), nieobsługiwanymi wyjątkami (część dokumentów wydawana bezprizornym wzbudza organa do głębszego główkowania i wtedy najlepiej spacyfikować to szamanem lewizmu, że wszystko jest si), albo zwyczajnie dopuścimy się czegoś poza biznesem (oklep niezwiązany z działalnością).

Uzyskujemy wtedy taki sprzężony social score, w którym seria opinii wyraża powiązanie występca && sumienny. Co nijak nie pasuje do przestrzeni państwizmu-lewizmu, ale jak najbardziej jest potrzebne biznesie-produkcji. Bo tam już nie da się funkcjonować w zgodzie z lewem. Dlatego produkcja się zbarbaryzowała i kwitnie na peryferiach:

https://pracowniaekonopatologii.wordpress.com/2022/12/19/sztuka-nie-bycia-rzadzonym-wg-j-c-scotta-mini-recenzjo-spojler-bonus/

To jeden z najlepszych tekstów jakie u nich czytałem, choć do wątku dodałbym kilka przypisów dających rozwiązania tam niesugerowane. Jest oczywistą oczywistością, że trzeba być nieskończenie nieprzytomnym aby oczekiwać, że takie przedsiębiorstwo barbarzyńskie będzie zarejestrowane w cywilizującym nieład imperium. Jeśli już istnieje potrzeba mrugnięcia na radarze to z całą pewnością per procura i po jurysdykcjach tak aby na pewno to była firma-krzak. Do jednej operacji. A że sieć kontaktów została do tego czasu wytworzona, experiencja zdobyta to nie trzeba się nawet fatygować do biur rejestrujących firmy na gestapo gdyż takie usługi jak firma z proxy prezesem z jakiegoś chaosostanu jest dostarczana przez osobniki figurujące w kartotekach pod równie urojonymi pozycjami. I to nie jest tak tak, że można sobie od tak takich usług oczekiwać, tylko trzeba mieć jakąś listę kto kogo po plecach drapał gdy swędziało.

Dokładnie ta sama sytuacja jest na styku z korporą. To przecież nie jest tak, że jakiś korp proponuje dopiero co poznanemu szisuslanderowi wała. Nie zaproponuje, ponieważ nie może od Niego wyjść żadna sugestia, że cokolwiek wie. Ponieważ ktoś mógłby to skrzętnie nagrać i dopiero narobić bigosu. A lepiej zorientowani wiedzą, że przypadkiem robię w branży gdzie korpy MBA robią po pagonie jako kwiatek do kożucha i sens ekonomiczny jest tam abstrakcją. Odwiedzający klienci mają z tego niezlą bekę. Może i nie ogarniają co to jest to całe netto i brutto, ale co wolno powiedzieć, a czego nie wolno nawet usłyszeć doskonale. Taki korp musi mieć więc jakieś informacje od swojego kumpla po pagonie (najczęściej restrukturyzatora), że ze mną dało się przeprowadzić restrukturyzację czy inną likwidację niezwykle korzystnie. A też przecież nie spotkał mnie na ulicy tylko musiał mnie polecić jakiś MiŚiozaur tubylczy ze wskazaniem, że “się załatwi”. Są to więc lata budowania sieci kontaktów w kraju, gdzie sieć społeczna w zasadzie nie istnieje. No ale to oczywiście opowieści z mchu i paproci. Takie wydarzenia są całkowicie zmyślone.

//w ramach w rzutki tegoroczna bieżączka;
Zapewne słyszeliście pogłoski jakoby jakieś Kacapy niecne z Fedracji Gazowej napadły bogobojnych Chachłów z Oligarchii Sąsiedzkiej no i Chachły zgłosiły się gdzie mogły, aby im nieco żelaza użyczyć. To jak Szanowni Czytelnicy myślą – gdzieś tam stoją magazyny z gotowym, wychuchanym żelastwem, żeby je natychmiast potrzebującym wydać? Przytułek dla bezzbrojnych czy jak? Caritas takie rzeczy ma na magazynie? Jak ktoś sobie wyobraża, że się przedstawiciele jednego podmiotu lewa międzynarodowego zwracają do innych reprezentantów od smakowania szampana & kawioru to ma rację, tak się dzieje, ale to trwa. A potrzeba w marcu była jakaś taka… paląca? No i asortyment o jakim gadają gadające głowy też jest nieco innego wagomiaru & trakcji niż to czego potrzeba doraźnie. Zajmują się tym – kolektywiście nie zgadną – przedsiębiorcy! Ale proponuję przespacerować się do jakiejkolwiek firmy obracającej stalą i zapytać czy mają płyty pancerne i akurat by sprzedali. Po pierwsze to tego nikt nie ma, bo to wszystko jest pod kwit (ale nie wszędzie, jurysdykcje w EU nieco się różnią), a po drugie to jest drogie i nie ma sensownych zastosowań w produkcji (trzeba znaleźć przedsiębiorstwo górnicze, gdzie się komuś przyśniło robienie z tego pudeł przeciwybuchowych i jeszcze nadzór taką specyfikację przepuścił albo manufakturę pojazdów dopancerzonych na potrzeby cywilne – do żadnej innej produkcji gdzie to może występować to nawet bez biura bez bumagi nie wpuszczą). Oczywiście nie jest zaraz tak, że tego na rynku nie ma, ale drogą oficjalną to sobie można w pingponga na ryzy papieru ze stempelkami pograć.

Teoretycznie może to załatwić korpora, która na własne potrzeby takie blaszki robi, ale akurat kiedy zaczyna się zadyma i zapotrzebowanie się manifestuje nagle zmienia się polityka firmy i te blaszki są tabu. A wszelkie wzbudzanie grozi głupimi pytaniami. Czyli nawet korpora nie może. Ale gdzieś przecież na magazynach to jeszcze leży, często poza ewidencją bo to jest kompletnie niesprzedawalny towar. Oczywiście niesprzedawalny w czasach spokojnych. A do tego wymaga pieczątek i przypucowania KYC. No już widzę jak MiŚie z Ukrainy dostają takie coś z zapada płacąc przelewem – bank by im konto urwał, transakcję zablokował i tyle by było z proliferacji MiŚiowych koncepcji.

To w ramach wysiłku własnego proszę się zastanowić w jaki sposób mogą nawiązać kontakt ludzie z branż izolowanych, z odległych krain, gdzie obie strony na pewno nie figurują inaczej niż jako podpadnięte, nie mają do siebie zaufania (szczególnie, że w czasie nawiązywania łączności obie wymacały się po social credit score), a tymczasem się pali i dochodzi do perforacji osobników na styku sił. Podpowiem że nie szuka się tego ani w KRS ani nawet na yellow pages.

Następnie (przyjmując już że do transakcji doszło – mech i paprocie) trzeba to na jakiejś bumadze wywieźć przez kilka granic. No przecież że nikt nie wypisze tego na coś co da się znaleźć, bo później będą pytania. Pytania co prawda i tak się zjawiły, ale ogarnęły od razu że krzak i sobie poszły.//

Wracając do samej gównoburzy. No żeby się tam nikomu nie nudziło, że bredni nie piszę i się nie ośmieszam publicznie – a jakże! Kabarecie trwaj^^ w końcu jako mitoman czerpię z tego przyjemność. Musi to generować spory ruch i dużo reklam skoro ktoś ten serwer utrzymuje^^

Jak ustalono muszę coś Wam sprzedawać, aby Was wyzyskać. Cały kłopot w tym, że taka była jedna z pierwszych propozycji oficera prowadzącego i mu wyjaśniłem, że to się nie opłaca względem prowadzonych przez nas działalności. No chyba że już naprawdę nie byłoby co do michy włożyć i w ramach desperacji. Jest więc jasne, że czerpię przyjemność niebywałą z pisania bajek dla zaczadzonych sekciarzy^^

//bardzo mi pasuje opinia o niegodnej uwagi grupce oszołomów – proponuję to tak zostawić, w razie czego organizować dyskusje o ufo i aniołkach; tu się nic ciekawego nie dzieje^^//

Niby ktoś tam zwrócił uwagę, że coś tu się nie dodaje. Na całe szczęście osoby mącące w temacie i wiedzące co się dodaje zachowały się nadzwyczaj wstrzemięźliwie paląc głupa. Znaczy szczelność informacyjna utrzymana endodynamicznie. @xxx wpadł do poczekalni na zse z jakimś postem (link do Pana Przemysława dyskusji), no ale od razu dostał rejecta. Bo z typem jest taka sprawa, że został zidentyfikowany kiedy jeszcze szalał u IT21 i w zasadzie nie interesuje mnie czy został zidentyfikowany przez honorable correspondant poprawnie czy też nie. Jak dla mnie wystarczająco i nie ciekawią mnie wyjaśnienia, że ktoś nie jest wielbłądem. Ja tu mam zanotowane chyba z 2016, że wielbłąd i nie widzę powodu zmieniać zapisu.

Dyskusja miała być niby o pedałach, no ale nie wyszło. Za to rozkręciła się fajna gównoburza robiąca piki na odwiedzinach stronom i zgłosiły się osoby (absolutnie nieznane stronom odwiedzanym, bo przecież bot-nastolatek-kretyn-mitoman z szacownym kupcem wspólnych znajomych mieć nie może) pragnące podtrzymać, a nawet nieco rozkręcić shitstorm. Widać komuś się spodobało. Padły propozycje czy aby nie rozkręcić kilku jeszcze. Niby mi się nie chce, no ale dlaczego nie?

//Powinienem jeszcze popełnić jakieś ad hitlerum? Bęc wuja w czoło i będzie wesoło^^//

Gdzie, kiedy nowe spotkanie?
W grzmotach, błyskach, huraganie?