Mainstream

Kiełznanie kota na wykresie

Tekst o konsekwencjach psychologicznych i redystrybucji w prowadzeniu przedsiębiorstw.
Wykres jaki jest każdy widzi, górki ma i dołki. Dołki względne mamy gdy wydatki okazały się zbyt hojne względem potrzeb rynku, a bezwzględne gdy rynek się skurczył, górki względne gdy udało się wysileniem mocy korelującej, prolopracy i taniości materiałów z energią wyrwać plusy na cashflow nieco szybciej (krótszy obrót kapitałem) zanim wszyscy podnieśli ceny i uznali że wyczerpali zakumulowaną nadwyżkę z lenistwa. Jest tam jeszcze jeden wykres sterujący podsumowaniami gospodarki objawiającymi się w postaci braku zaufania na jakie narzekał Varufakis nierozumiejący że kiedyś trzeba przerobić cały surowiec na produkt i użyć produktu do przekształcenia w kolejny. Ten wykres jest istotny nie tylko dla ludzi, ale też dla maszyn i sieci neuronowych zarówno tych symulowanych jak i rzeczywiście wykonywanych. I to tego wymiaru wykresu nie rozumieją egalitarni kolektywiście, którzy bredzą o tym że ludzie są tacy sami (a najlepiej jakby byli tacy sami w jednym czasie przez taki sam czas). Stan psychiczny organizatora produkcji – przedsiębiorcy, kapitalisty & wyzyskiwacza czyli sieci neuronowej zawiadującej danym obszarem korelacji jest bardzo istotny dla funkcjonowania całego aparatu we wszelkich jego aspektach, gdyż to jest jedyny węzeł spinający aktywność wielu ludzi w przedsiębiorstwo, a nie inną działalność socjalno, charytatywno, tradycyjno, kulturalno rekreacyjną złożoną z powtarzalnych rytuałów. Przedsiębiorca korzystając z narzędzi (aparatów złożonych z ludzi) tworzy z tego co jest coś innego – strukturyzuje, porządkuje świat. Zmienia lokalną entropię dokładnie tak jak robił to demon Laplacka (La place’a) Maxwella [3r3 myli demony – przyp. mod.] Kłopot jest z nadwyżką entropii – akumuluje ją sam demon – kapitalista bezduszny. Każda sieć neuronowa, każda maszyna ma taką właściwość z tym że maszyny dość łatwo przywracamy do stanu startowego (fabrycznego) bez utraty jakiś specjalnych korzyści, a stan osiągnięć w postaci baz danych i programów możemy wczytać z pominięciem błędów gdyż struktura baz danych i programów jest jawna, rozłączna, iteracyjna (zazwyczaj w pętlach) i dwukierunkowa, czyli istnieje FSM (skończony stan maszyny) – z sieciami neuronalnymi (tymi w naszych głowach też) jest inaczej – same są swoją bazą danych i nie istnieją zapisy stanu poprzedniego, a procesy nie są odwracalne w rezultacie czego sieć do rekonfiguracji (resetu) wymaga zniszczenia części algorytmów (utrata informacji wykonywana w czasie snu czy masowo w stanie depresji) co przekierowuje praktycznie wszystkie strumienie sygnałów i zmienia ich wagi, a następnie wytworzenia nowej struktury na podstawie danych wsadowych z zewnętrza. Oznacza to zmianę charakteru, osobowości (przynajmniej w jakiejś części) po każdym zagregowanym zbiorze doświadczeń, a z powodu w jaki sieć dokonuje ocen danych wsadowych procesy te nie są odwracalne (dlatego wspomnienia nie pozwalają odtworzyć jednego opisu rzeczywistości i wytwarzamy sztuczki mnemotechniczne w postaci świadków, narracji, zapisów, a i tak są to opisy ułomne wysoce lub katastrofalnie względem naszych wspomnień).
Przedsiębiorca w trakcie tworzenia, rozwoju i upadku przedsięwzięcia (projektu w nowomowie korpoludu) stale re konfiguruje na podstawie danych wyjściowych bodźce dla danych wejściowych. Czyli na podstawie rezultatu, oczekiwań i przewidywań modyfikuje bodźce dla aparatów, modyfikuje swoje oczekiwania i sposób przewidywania tak aby uzyskiwać rezultaty asymptotyczne do rzeczywistości. Wytwarza też coraz szerszą tolerancję na wyniki albo akumuluje różnicę (oczekiwania vs rzeczywistość) w postaci dysonansów (często objawiających się oderwaniem od rzeczywistości), a że nasze dość uniwersalne sieci w głowach funkcjonują na pełnej petardzie wszelkimi zasobami za nic mając work/life balance gdyż mamut może być ubity wyłącznie w co najmniej 100% – każdy poniżej to mamut który zbiegł. Akumulujemy więc te dysonanse w postaci stresu, a przecież to straszne przeżycie gdy wbijając szpadel nie odkrywamy na nim złóż jakie chcieliśmy mimo chciejstwa naszego prze wielkiego i złożenia na ołtarzu bóstwa-państwa opłaty za wydobycie. Tak samo pracownicy zawsze nie są dość tani, mędrcy dość mądrzy, kupcy dość obrotni, bankierzy-lichwiarze zawsze są nazbyt chciwi, klienci nieterminowi (chcą dostać szybciej i zapłacić później). Ważne aby jak najdłużej wszyscy byli równo niezadowoleni – wtedy jakoś ten interes się turla. Jednakże jesteśmy w różnym wieku, z różnymi doświadczeniami i różnie rozpięte są nasze strefy komfortu oraz różną mamy praktykę w akumulowaniu tych przeżyć gdyż sieć neuronowa próbując odzyskać homeostazę w osiach sterujących zacznie nam majstrować przy algorytmach służących uzyskiwaniu M+/t (wyniku monetarnego w czasie) i w końcu z nami wygra, ponieważ nie my jedni mamy ten problem.
Zbiorowość zagadnienia jest istotna. Co oczywiste hierarchia społeczna jest nieco po wieku rozpisana z niewielkimi aberracjami. Pierwsi zawsze zajęczą młodzi, że tak dużo sobie po wynikach obiecywali, a tak mały mają w redystrybucji udział – z racji jednak że są młodzi można im naobiecywać emerytur (starsi im naobiecują – akurat będą żyli gdy wykonalność zapadnie – tere-fere) albo opieki zdrowotnej (tak jakby młodzi akurat chorowali najwięcej – ale można im naopowiadać strasznych historii, im lepiej propagowane tym młódź lepiej łyka, że prócz państwowej ubezpieczalni ratunku nie ma, że społeczność, kościoły i wszelka pomoc w ręku państwa wszechmogącego jest wytwarzana), albo wszelkich innych głupot im się naopowiada. Bardzo trudno podać takiej młodzi odtrutkę, że algorytm chciwca, że tu, że teraz, że mieć – żyją nafaszerowani opowieściami z braku doświadczeń własnych, nie wsłuchują się we własne portfele, nie czują jeszcze rytmu biznesu i zwroty przy lichym wietrze robią gwałtowne, a przy huraganie ładują się w samo centrum oczekując że jest tam wyjście z drugiej strony karmiąc pracą dziś oczekując zwrotów które zaznają spadku wartości i ostrego opodatkowania zanim do nich trafią. Nieco starsi uczą się przytomnych zachowań, ale starszy wyjadacze, którzy tym kręcą i tak wychodzą na swoje doświadczeniem, dystrybucją informacji oraz kontrolowaniem aparatów jeszcze przez innych niewyobrażonych o charakterze płynnym i niejawnym. Średni szczebel pierwszy tej akumulacji nie wytrzymuje względem osiąganych zwrotów, bo młódź w trybie węża (sss – spending spending spening) wydaje zanim zarobi, więc zawsze mają zobowiązań więcej niż dochodów, a średni szczebel jako pierwszy w osiągniętym wieku może sobie pozwolić na błąd wyjścia z kieratu (błąd gdyż wszyscy zawsze wychodzimy kiedy nam się wydaje, a wydaje nam się w takim wieku dużo, zamiast poczekać aż kierat się zatrzyma, ponieważ jeśli prawidłowo działa nasz układ korelujący to wypniemy się z homonta i przywrócimy osie do prawidłowego funkcjonowania akurat na czas kiedy kierat i tak sam stanie, a my właśnie będziemy potrzebowali zasilania), starsi natomiast mają strefę komfortu, oszczędności, zapasy i pozycję pozwalającą przeczekać oraz – co najważniejsze, mają już wszystkie wydatki za sobą i nic ich nie pili po stronie wydatków, więc i dochody mogą się nieco zwinąć bez zbytniej szkody – ot mniej się będzie do tyry przychodzić. Młodych na takie luksusy nie stać aby spadło im zasilanie do 75% czy 50% – koszty stałe i wydatki ich zmiotą, starszych nie. Bardzo starzy zaś dysponują aparatami pozwalającymi odciąć zobowiązania (abstrakty ograniczonej odpowiedzialności osób prawnych, instytucji, inflacji i zmiany warunków wykonalności – gorsza opieka medyczna, późniejsze emerytury, bezwartościowe płacidło), ale oni są w takiej sytuacji, że muszą dokonać transformacji aktywów w uniwersalne środki płatnicze aby przekazać w ten sposób właść następcom (niekoniecznie biologicznie własnym, ale przedsiębiorstwo – firmę jako abstrakt) i sobie co nieco przy tym wygodzić na stare kości chleba pajdkę lada jaką w mleku maczaną do owsianki. Wyliczenia kosztów transformacji przedsiębiorstw poruszyłem w dawniejszym tekście o tym jak zamienić fabrykę sardynek w puszce na fabrykę komputerów i dlaczego to kosztuje mimo równowartości aktywów – to właśnie dotyczy starców przymusowo, ale dotyczy też każdego przedsiębiorcy który dokonuje przebranżowienia, dlatego metodą gospodarską można przedsiębiorstwo korzystnie sobie na boku wytworzyć, a zakup gotowego wydaje się niekorzystny (ale oba przypadki nie są prawdą dla każdego – każdy ma inne zdolności operowania kapitałem na przypadek drugi i gospodarowania na pierwszy tak więc każdy inaczej potrafi wyzyskać korzyści różnych etapów i modeli produkcji, użytkowania i zamykania przedsiębiorstw, gdyż zarówno startupowcy, rządcy jak i syndycy zajmują się powtarzalnymi etapami działalności).
Tyle że algorytm do każdej z tych operacji jest inny, a sieć wykorzystuje całą moc korelacyjną do każdego zadania, zaś jej algorytmy nie są tak szybko adaptowalne aby utrzymać się na raz w każdej zadanej osi w dynamicznym otoczeniu. W tłumaczeniu na prostsze – nie ma takiej możliwości aby własnym łbem ogarnąć w najlepszy możliwy sposób bycie pracownikiem, kierownikiem, szefem, handlowcem, szefem rodu, ojcem, mężem, kochankiem, sługą i panem gdyż na tej samej sieci musiałyby działać różne algorytmy, a to wymaga różnych sieci (dlatego mamy role społeczne, hierarchie i miejsce w nich podzielone osobnikami & kadencjami nieco), ale to że nie ma takiej możliwości to nie znaczy że nie należy tego robić^^
Z faktu że się tego nie da zrobić demon Maxwella organizuje akumulację entropii w odchylonych osiach, i o ile plotki o niegodziwościach jakich dopuszcza się obsmarowywana w plotkarskich szmatławcach wierchuszka nie są do powszechnej weryfikacji, a i samemu procesowi korelacji nie przeszkadzają to oczywiste kwestie że work/life balance dla przedsiębiorców jest mitem to stereotyp mimo wyjątków jest dość powszechny – zapracowany, znerwicowany, znerwicowany obżartuch, nieobecny dla rodziny. Nie jest to obraz prawdziwy w każdym czasie, ale stereotypy nie biorą się znikąd. U mnie dla przykładu, przechodząc już którąś z kolei górkę koniunktury, budując nie wiadomo które już przedsiębiorstwo które z czasem daje coraz mniej z coraz większych wysiłków wystawiając kapitał na coraz szersze ryzyka w coraz dłuższym terminie stan nieprawidłowego funkcjonowania łatwo poznaję po tym że zaczynam kląć, później przecinki wstawiając gęściej aż do wypowiadania się wiązankami i powarkiwaniem. O ile ze stanowiska odciętego od sieci korelatora-szefa w biurze było to niegdyś łatwe, bo można ograniczyć obecność do czasu kiedy wysiłkiem człowiek daje radę się ogarnąć i zdyscyplinować ukrywając te zewnętrzne objawy to kiedy konieczna jest obecność stała i bezpośrednie dowodzenia bajzlem wytwarzanym przez klientów bylejakością specyfikacji (dokumentacji produkcji), wymyślanymi terminami kolidującymi z dostawami wsadu (dostawa do klienta przed dostawą materiału od klienta na produkcję to nie żart w korporze – sami się rodzą) wtedy ukryć nic nie sposób. Ten mechanizm obronny pozwala organizmowi przywrócić osie ograniczając chętnych do interakcji z gburowatym, porywczym typem gdyż stresuje to tychże osobników na tyle iż interakcji nie chcą podejmować i spychają entropię na klienta wyjawiając iż lepiej przełożyć terminy dostaw bo srogi typ na produkcji czyści piłę spalinową i wybiera się na spacer od cubicla do cubicla by rozwiązać dwunożne problemy trapiące ludzkość. Dlatego warto wiedzieć kiedy i w jakim stopniu odcinać obciążenia, pozwalając innym na ich samodzielne rozwiązywanie. Wszak klient jak ma problem to jest to jego problem póki nie skusi kogoś zapłatą do jego rozwiązania, a to jeszcze trzeba mieć opinię klienta niepyskującego i płacącego w terminie. To zjawisko (przedsiębiorcy dostającego coraz większego kręćka i niezdolnego w terminie wypluć tekstu na bloga, mimo że wcześniej z łatwością klepał dwa tygodniowo) jest powszechne i rozprzestrzenia się (w podany wyżej sposób – spychologia na klienta, dostawcę, pracownika) wyrywając ogniwa z łańcuchów, krusząc średni szczebel piramidy i redukując korelator na szczycie (starcy wszak usuwają potencjalną konkurencję więc w kapitale są takie same dziury pokoleniowe jak w każdym feudalizmie), a piramida funkcjonuje tylko pewnej przestrzeni (w której jest proporcjonalna w obszarach jakimi zawiaduje) i co się nie zmieści w proporcjach niepodzielnych to z niej odpada, więc z natury rzeczy kiedy takie zachowania wynikające z entropii nawarstwiają się w aparatach złożonych z ludzi to ich sprawność spada, aparaty się rozpadają, dochodzi do ich atrofii, generuje to więcej stresu, rozchwianie układu i w rezultacie mamy kryzysy regularnie jak w zegarku wskazujące na ludzką psychologią zależną silnie od aktywności słońca. Żaden dodruk nie jest w stanie tych oczywistości zasypać.
Trzeba jednak tego kota na wykresie ujeżdżać i okiełznać, tak aby jak najwięcej, jak najdłużej uzyskiwać i wyjść zanim zaczną wyliczać coyotee time marzycieli trzymających tracące wartość aktywa nad klifem wykresu. Zakręty można pokonywać długimi łukami, można ścinać (Senna i Shumacher mieli identyczny czas dla dwóch różnych sposobów pokonania wirażu), ale istotny jest wynik. Tylko że sama necesita że coś trzeba wcale nie oznacza że jest to możliwe. Sieć neuronowa asymptotycznie dopasowuje strukturę algorytmów opisującą wagę węzłów w pętli rezultatów po zadaniu sygnału dla efektorów. Sygnały dla efektorów mają postać silnych bodźców (impuls jest złożony z zestawu równoległych sygnałów, a polecenia przekazywane szeregowo) z dużą kompresją stratną i dopiero w korelatorze efektora są one interpretowane również w konfrontacji z pętlą zwrotną zasilania – struktury złożone z ludzi, aparaty wykonawcze instytucji wcale nie funkcjonują inaczej i rojenia na temat uregulowania wykonalności do automatyzmu (na podstawie przepisów czy rozkazów choćby) zawsze rozbijają się o to, że za pieniądze ksiądz się modli, armia zaś maszeruje na żołądkach. Rozpad struktury w którymkolwiek jej punkcie powoduje zaburzenia w zasilaniu kolejnej struktury (brakuje środków lub rozkazów) i konieczne jest uzupełnienie z akumulatora. Tyle że stworzyliśmy (na podstawie durnej ideologii funkcjonującej w swoim specyficznym equilibrium wysokiego wysilenia gospodarki japońskiej u jej szczytu w latach osiemdziesiątych) religie DOD (delivery on demand), JIT (just in time) i innych trzy literówek, które pobierają gigantyczne ilości mocy korelującej już na wejściu i wymagają utrzymywania dodatkowego obwodu korelacji w każdym czasie (komputerowy systemy wspomagające zarządzanie) posysające moc korelacyjną z prola, który dlatego jest prolem, że tej mocy za dużo nie wytwarza więc i jej nie dostarczy. Gospodarki azjatyckie dysponują prolem z różnej od naszej krzywej dzwonowej rozkładu zdolności intelektualnych w badanym, istotnym dla gospodarki przemysłowej aspekcie (jakoś nie widziałem testów IQ badających jak badanemu wychodzi polowanie na lwa czy zdobywanie samic tak jakby układanie klocków i matematyka były najistotniejszymi kwestiami dla dobrostanu osobnika) a do tego były akurat w piku przesunięcia demograficznego na populację wieku średniego dając największą chwilową moc roboczą i korelacyjną na produkcję (kosztem kultury, sztuki, sieci społecznej, demografii) – potem skończyły się dzieci i struktura społeczna. Ta struktura społeczna w przypadku rozpadu azjatyckich przedsiębiorstw była istotna, ponieważ pozycja społeczna i dochody zależały do stażu służby (nazywanej tam dla żartu pracą na etacie) w przedsiębiorstwie, dla dorosłego człowieka zmiana pracy nie była ani społecznie oczekiwana, ani możliwa, ani nawet możliwa (padało pytanie co z człowiekiem nie tak skoro szuka pracy – bo przecież z przedsiębiorstwem na pewno wszystko w porządku^^) i nie istniała tam żadna sieć społeczna zdolna zaradzić na te problemy, gdyż one nie występowały. Jak to z każdym kryzysem mężczyzn z likwidowanych przedsiębiorstw wdeptano w ziemię (przytomny algorytm zachowania substancji biologicznej tyle że to nie wojna była), a ich rolę wobec kobiet przejęło państwo i okradło pozostałych w wyniku czego kryzys się nasilił i państwo jest coraz potrzebniejsze do rozwiązywania go swoją wesołą twórczością problemu do rozwiązywania. Tak właśnie funkcjonują systemy z supresją dynamiki zmiany algorytmów gdzie nic nie wolno i jest wyłącznie jedna ideologia bez rozwiązań zapasowych, na wypadek gdyby rezultat zwrotny był sygnałem że korelator tworzy problem zamiast go rozwiązać (nazywamy takie przypadki szaleństwem – rozjechaniem się rezultatów i subiektywnego ich poczucia w pogarszającym się dobrostanie cierpiącego często racjonalizującego swój stan). Zjawisko to wynika z faktu, że sieć adaptuje się do czytania danych z sensorów, sygnałów zwrotnych z efektorów i konfrontacji ich z rezultatami energetycznymi. Jeśli sensory lub efektory zostaną odłączone to algorytmy w korelatorze dopasowują się do zastanej rzeczywistości destrukcyjnie (wszak dostęp energii spadnie więc nie ma się co szczypać z przebudową – rozbieramy co nie działa i budujemy nowe, tak działa atrofia części mózgu w czasie depresji i jego rekonwalescencja w nowej konfiguracji) – możecie sprawdzić na sobie pozbywając się z jednego rozszerzeń własnych funkcji takich jak telefon, środek transportu etc – będziecie musieli się jakiś czas odzwyczajać od myślenia kategoriami wykorzystującymi te rozszerzenia jako standardowe rozwiązanie tworzące Wam mapę świata (bo inaczej jeździmy samochodem – w kratkę, inaczej autobusem – po liniach, a inaczej na piechotę – da się skracać wiele ścieżek). Odrąbywania sobie ręki na potrzeby eksperymentu nie zalecam, ale gdy trafi się miesiąc w gipsie to trzeba się nauczyć z tym żyć aby przeżyć. Z tego powodu goryl może sterować zrobotyzowanym ramieniem w ramach zabawy i ma objawy depresji kiedy mu się to wspomaganie odbierze po przyzwyczajeniu go do operowania siłą dającą zasilanie (nagradzanie żywnością). W kształceniu dzieci do zarządzania majątkiem stawia się je w sytuacjach (gry ekonomiczne, taki odpowiednik gier wojennych tylko dla kadry zarządzającej) kiedy zarówno możliwości mają, jak i kiedy ich nie mają. Mózg przedsiębiorcy musi błyskawicznie przystosowywać algorytmy do brakującego wsadu (deficytu pracowników, surowców, kadry, energii) jak i do ekspansji (zarówno wytwarzanie całych aparatów w pustej przestrzeni jak i przebudowa aparatów przejętych, jak i używanie aparatów zdobytych/zakupionych), a wszystkie te efektory, sensory i zasilanie działają własnymi mocami korelującymi wysyłając nam sygnały ze stratną kompresją, odbierając sygnały w kompresji stratnej (to utrapienie centralnego sterowania, że nawet jak wiadomo co miał na myśli autor to jeszcze mógł do tej myśli dołączyć zadowalające środki). Przypominam że każdy taki transformers na algorytmach wiąże się z atrofią i odbudową części mózgu – to kosztuje, wydatek biologiczny na te manewry idzie z akumulatorów i ma swoje granice biologiczne. Osie regulujące funkcjonowanie przedsiębiorcy łatwo w ten sposób rozbujać i doprowadzić do objawów (szaleństwa), takie wstawianie kozy do przedpokoju (dokładanie zadań ponad moce korelujące) jest najpowszechniej stosowanym rozwiązaniem w biznesie i pozwala przedsiębiorstwom kanalizować atencję innych podmiotów poza obszary operacji (zarówno te rzeczywiste jak przestrzeń wydobycia, linie transportu, punkty akumulacji-magazyny jak i te abstrakcyjne jak obszary przepisów, regulacji czy nawet definicji, aż do wytwarzania korzystnych mempleksów w postaci masowo przyjmowanych, rozmytych ideologii). W jednym z przygotowywanych tekstów na temat reprywatyzacji sił napadu niskiej intensywności wskażę jak industrialiści od kilkuset lat przekierowali nie tylko pola zainteresowań imperiów (najpierw UK, później USA), ale też wytworzyli imperialny deep state niszcząc konkurencyjny i z frakcji wewnątrz niego generują kolejne, trochę się w tamtym tekście zapędziłem i przy okazji wyjdzie tekst o tym jak ubocznie wytworzyli koncepcję miasta przemysłowego z suburbiami, które dzisiaj jest uznawane za odwieczną normę “dom z ogródkiem – na przedmieściach”, a przecież wcześniej model społeczny nie obejmował takich odlotów jakie dziś uznajemy za model życia – wymyśliły go konkretne typy i jak zawsze zamieszani byli Niemcy z Żydami.

Korelacja-akumulacja-egzekucja jako kolejne stany gospodarki dyskryminujące z redystrybucji coraz silniej skonsolidowanych dóbr pochłaniających coraz więcej mocy roboczej (choćby do podtrzymania infrastruktury w ruchu kosztem nieodtwarzania stanu zasobów biologicznych hetero sapków, bo homo bezskuteczni są w swych zapędach zbaczając na tor bezskuteczności reprodukcyjnej w imię czego zwiemy ich zboczeńcami). Małe przedsiębiorstwa w okresie akumulacji występują powszechnie dlatego właśnie, że prawidłowo funkcjonujący w wielu swoich osiach hetero sapek potrafi ogarnąć “siem ze śwagrem” nie demolując sobie, szwagrowi ani nikomu wokół poukładanego życia i dostarczyć nadwyżkę jaką wytwarzają wspólnie, a jakiej nie da się wytworzyć samodzielnie. Co bystrzejsi są w stanie ogarnąć nawet kilkuosobowe grupy, a dobrze poukładani kilkunastoosobowe. Ale! Już na etapie kilkuosobowej grupy wykonawczej następuje delegacja zadań, w tym delegacja korelacji i co za tym idzie wąskie gardła stratnej kompresji informacji w przekazywaniu myśli. Dlatego aby skutecznie kooperować ludzie wytwarzają modele wychowawcze tak aby wszyscy myśleli mniej więcej to samo, mniej więcej podobnie w rezultacie czego gdy trafią na coś czego nie potrafią rozwiązać to najpewniej nikt tego nie rozwiąże aż do poluzowania modelu na tyle, aby kto bystrzejszy wychowany bez tych ograniczeń zrobił to co powszechnie było uznawane za niemożliwe, a poluzowanie jest po to aby go inni nie ukamienowali zanim to zrobi. W takich małych grupach błędna korelacja nie stanowi problemu dla społeczności, a pozwala dyskryminować błądzącego przy użyciu abstraktów w komunikacji. Takim skutecznym abstraktem są pieniądze – biednyś boś głupi, a głupich nie słuchamy, jeśli więc kto bogaty to znaczy że go w biznesie nie zdyskryminowano i jest interes żeby go słuchać szczególnie jeśli płaci, a nawet jak nie płaci do podpatrzeć jak on to robi że u niego trawa taka zielona. W małej grupie wąskie gardło stratnej kompresji można ograniczać poprzez wtykanie dzioba w pracę podwładnych i ręczne sterowanie. Z tym że wymaga to kompetencji co od razu przesuwa nam średni wiek przedsiębiorcy jak i wymaga aby ktokolwiek takiego wieku w społeczności dożywał, a do tego dożyć musi w pełni władz umysłowych i w takij liczbie żeby było kogo rozgarniętego wybrać. W przypadku średniego przedsiębiorstwa i trzech szczebli hierarchii albo szef musi mieć szerokie kompetencje żeby ogarnąć wiele procesów, albo przedsiębiorstwo musi ograniczyć zakres działań do kompetencji dwóch górnych szczebli hierarchii sprowadzając szefa do operatora finansowego sprawdzającego czy kto to co robimy kupi, czy też trzeba się zająć jakim innym interesem. W większych strukturach takie zarządzanie wodospadem (metoda waterfall) wymaga więc środka rozliczeniowego oraz mnogości podmiotów alternatywnych i sprowadza egzekutywę korporacji do handlu mocami wykonawczymi przedsiębiorstw, co pojawi się w tekście “charakterystyki przejęć” będącego kontynuacją “charakterystyk przedsiębiorstw”. Rozerwanie tych struktur pozwala używać ludzi z kompetencjami małych przedsiębiorców przy użycia aparatu kontrolnego i egzekucji zobowiązań (jakościowych na bazie ISO) do prowadzenia firm tak jakby były małe w większych strukturach. Istnieją alternatywne rozwiązania, ale z przyczyn zasobowych nieskuteczne – zazwyczaj zasobem krytycznym są ludzie, których trzeba formować tak aby im powyłączać osie pozwalające dostarczać więcej ludzi i skoncentrować swoje wysiłki na potrzebach “większego dobra”. Jednakże wiemy iż istnieją ludzie zarządzający przedsiębiorstwami większymi niż średnie bezpośrednio, ludzie o szerokich kompetencjach i bardzo zorganizowani, a także osobnicy tacy występują na szczytach hierarchii. Wiemy też że pracują jakąś abstrakcyjną ilość godzin i poziom ich odchyleń w pozostałych, niebiznesowych osiach jest epicki. Takich ludzi jest niewielu między innymi dlatego, że w miarę prawidłowo funkcjonujący hetero sapek takiej pozycji przy takich wyrzeczeniach nie chciałby zająć, a pozycja ta bez tych wyrzeczeń po prostu nie istnieje (trzeba ją redukować) więc zajmują je wyłącznie szaleńcy. Ale mając do wyboru 5 wielkich firm produkujących smyrfony po tysiąc ojro za lepszy model, a mając do wyboru 50 tysięcy misiów robiących zindywidualizowaną elektronikę po sto tysięcy ojro za model od razu wraca nam przytomność, że oligopol (choćby i naturalny, a na zasobie korelującym) wcale nie jest taki zły do pewnych zastosowań, i to żeby kilka firm robiło prawie identyczne samochody na potrzeby całej planety też nie jest takie głupie, za to patrząc co nam wyszło z bankowością, mediami czy polityką dochodzimy do synkretycznego wniosku że to jednak kompletne kretyństwo. Bo w przypadku dystrybucji informacji i emocji nam nie wychodzi lepiej niż inaczej, a dóbr i owszem. Co bardzo godzi w poczucie spójności świata.
Po okresie akumulacji następuje rozwój przedsiębiorstw i jeśli zasoby są pozornie nieograniczone (czyli ekspansja nie ma dostatecznego rozmachu) to każdy sobie jakoś tam rośnie, ale jeśli poziom techniczny rośnie szybciej niż moce korelujące populacji (efekt Flynna nie nadąża dla dolnych decyli) to szybko docieramy do sytuacji, w której na pewnych dziedzin brakuje populacji ogarniającej narzędzia. Nadmieńmy że narzędzia dysponujące tysiącami energoniewolników pod przyciskiem, a paliwo trzeba wydobywać z coraz odleglejszych obszarów, coraz głębiej, i transport jest na coraz dłuższych trasach, a właściwości wody po jakiej pływają tankowce są niezmienne, więc większa odległość zjada coraz więcej korodującej na tankowcu blachy aby dowozić paliwo z coraz większej odległości, no i tę blachę trzeba gdzie produkować, kleić – sami państwo rozumieją że coraz większy udział paliwa w paliwie zjada jego dowiezienie do Miasta (korelatora). Aż kusi żeby się wyprowadzać w stronę paliwa, bo co to właściwie szkodzi mieszkać w kraju gdzie benzyna jest za darmo jako odpad z rafinacji, poza tym że czasem wpada do takich krain hegemon i urządza jesień średniowiecza jak mu za darmo nie tankują petrodolara, a na sucho nic się tą pustą walutą nie posmaruje. Mamy więc rozwój wymagający kanibalizacji przedsiębiorstw, a co za tym idzie dyskryminacji z funkcji “szefa firmy” na jakieś mniej zaszczytne stanowisko “mniejszego udziałowca – szefa działu” czy posiadacza aportu albo innego podwykonawcy, a obecny stan gospodarki jest tak wysilony, że układy panujące w łańcuchach wytwórczych nawet nie mają słownictwa aby opisać struktury jakie tam powstały fastrygujące to wszystko w coś działającego. Proporcja pomiędzy MiŚiami, a ŚiDami i większymi strukturami zmienia nam się nie tylko przez wzrost ŚiDów, ale i poprzez kanibalizację MiŚiów co wskazałem w tekście opisującym rozmiary przedsiębiorstw dla różnych faz rozwoju gospodarki w pętlach kontroli zasobów (było tam dużo F użyte). Gdzieś na tym etapie pojawiają nam się (najpierw dla firm, a później dla cywilów) zamknięte struktury obrachunkowe & wykonawcze czyli korporacje, ale nie tylko w postaci czeboli produkujących jakieś wymagające dużej struktury dobro (na przykład statki, fabryki, miliony samochodów, tysiące samolotów) ale też usługi hydrauliczne, elektryczne, transportowe, a nawet sprzedaż śrubek i gazów technicznych. W tym odlocie porównanie cen za jakie dostarczają te firmy z tymi jakie są na rynku dla MiŚia zapewnia niezapomniane doznania rozjazdu spreadów. Otóż! Cena śrubki, ściernicy czy trytki dla mojego MiŚia jest 5-7-10 razy mniejsza niż dla Babilonu, ale dostawy materiału na wsad dla mnie są 2-4 razy wyższe niż dla Babilonu, znowu gaz techniczny jest dla nich 4 krotnie droższy, ale jak postraszyli że dowiozłem i będzie taniej to nagle pojawiło się inne korpo i dostarczyło taniej niż ja miałem (to teraz się już nie muszę z wiadrem wozić, teraz z rurociągu do wiader będę rozlewał – szybko przepchnięto mnie na koniec łańcucha). Ponieważ dużo kurków jest wpiętych w ten system rurek to bronią się jak mogą wymyślając certyfikacje, pozwolenia, przepisy, gwarancje, wymogi, własności intelektualne. W rezultacie wytwarzamy produkty nie dobre, a takie o które nie będzie wrzasku z żadnego z kurka, który to może w takiej ciżbie ludzkiej doprowadzić do awantury znoszącej nam przedsiębiorstwo i w skutek tej szajby mamy samochody jeżdżące do 60kkm – później się rozlatują, ale wszystko jest zgodnie ze wszystkimi papierkami.
Ponieważ stratna kompresja informacji działa w obie strony to wierchuszki finansowe zawiadujące przepływami środków rozliczeniowych też żyją w swoim świecie wykresów i mają tam takie pomysły żeby zrobić cashless society, co oczywiście jest przez przedsiębiorców zbywane śmiechem, a dół korpo śni koszmary że jak do tego dojdzie to ich z roboty powywalają bo im kadra techniczna pójdzie na swoje. Cashless ma bowiem łatwe obejścia ze skutkami podważającymi nie tylko funkcjonowanie ustroju, ale jego istnienie. Bo przecież mieszkańcy ignorują władzę tylko dlatego że nic mieszkańców zbytnio nie wqu, ale wystarczy że zbyt dużo ludzi zbierze się na placu, że czegoś nie dostało, a inni dostali i od razu trzeba liczyć ilu mamy pałowników w kraju i czy to wystarczy na taki plac. Hakowanie cashlessu jest dość proste – waluta której nie da się przekazać z ręki do ręki zwyczajnie nie jest przekazywana i nie ma za nią towaru, w wielu krajach funkcjonuje równolegle po kilka walut (lokalna, EUR, USD, GBP, CHF), a nawet prawdziwe pieniądze i tam nikomu tam nie śni się żaden cashless, bo skreślenie z listy pierwszej waluty (tej lokalnej) to będzie zmartwienie lokalnego banku centralnego, a nie suku. Wprowadzenie czegoś takiego w handlu w EU może zająć po śniadaniu tak gdzieś do południa i ci co zostaną z zapisami w bankach, a bez zagranicznego papierka w ręku mogą być zbulwersowani przy kasie. Marzyciele snujący wizje i że bezgotówkowość zostanie wprowadzona wszędzie na raz i nie będzie alternatywy śnią mokre sny gdyż karty prezentowe też sobie umiemy wydodrukować i wprowadzić do obiegu – wszak przekazywaniu sobie wzajem one służą, a sposoby ich rewaluacji też posiadamy. Tak więc szajba jest nie tylko na dole – na górze też nie brakuje i tam tak samo starają się rzucać klątwy wyzywając od komunistów i złodziei.

Na samym końcu koniunktury mamy gwałtowny wzrost – to jest podliczanie tego co w sytuacji dyskryminowania dołu może każdy nam obiecać za udział (łaskawy, bo przecież wszyscy są w gościach u posiadaczy kapitału) w tych strukturach, które będą rosły już zawsze, a ekonomia się zmieniła (ileż razy to słyszeliśmy?^^) – wtedy wynosimy z gospodarki (przy użyciu ekonomii) co się da z potencjału produkcyjnego, aby w kolejnej fazie akumulacji posiedzieć sobie na MiŚiach i frirajderstwa nie przerywać. Kaskadowo wtedy występują zjawiska opisane na początku tego tekstu (grunt spod nóg jest wyrywany przedsiębiorców zarówno przez dostawców jak i odbiorców, więc muszą przechodzić gwałtowne dostosowania sieci neuronowej do nowych warunków) i początkowo rozchwianie jest przechwytywane przez większe struktury w postaci kanibalizacji tych MiŚiów które się rozpadły (ale już na coraz gorszych warunkach wejścia i z coraz niższym statusem), później pożerane są ŚiDy, a na końcu okazuje się, że duże misie pożyczające państwom już im pożyczać chcą mniej, może nawet wcale, więc rolowania spłat nie będzie – oni też zgarniają potencjał produkcyjny, należy więc spłacać tak jak się dorośli ludzie umówili i na nic płacze Varufakisa że nagle brakło na rynku “zaufania”. Niczego nie brakło tylko w zarządach też są podsumowania, tranzycje władzy i trzeba mieć co przekazać, więc trzeba to rzucić na stół w postaci całych, zorganizowanych łańcuchów zawierających kopalnie, transport (JPKoksMorguen to i lepsze rzeczy wozi), porty, produkcje, montownie, rynki zbytu, kadry, rabów kornych i zadłużonych na 120 lat w hipoteki. No i żeby to rzucić to trzeba to komuś zabrać, a przecież łatwiej zabrać naiwnym i dobrodusznym to się zabiera w ramach wykonywania umów. Wszak dorośli ludzie się umawiali?
I wtedy nadchodzi spokój. Wykresy spadają do 1/3 wycen, na ekonomii jest luz, ludność może znowu wyprostować osie i sobie coś tam ekstensywnie pouprawiać, nawet dzieci porobić, nawet sobie jakieś samorządności wprowadzić, jakiś ludzkich przedsiębiorców co nie mają kota zorganizować, a gdy się znowu to wszystko odpasie, żyru nabierze to się rekiny na żer rzucą. Rekiny – tacy zupełnie normalni ludzie, którzy grają już tylko w kota kto umrze najbogatszy. Cele gospodarcze zostają jednak zrealizowane bez względu na wynik. Z miriad MiŚiów z pomysłami, konkurencją wdrożeń w całym cyklu, próbami dopasowania do zastanej redystrybucji rozprzestrzeniają się rozwiązania organizacyjne, rozliczeniowe i techniczne poprzez ekspansję MiŚiów bądź ich wychwycenie do ŚiDów, a nawet wykupienie w zaawansowanym okresie (kiedy MiŚ z dobrymi rozwiązaniami wdraża porządek korporacyjny aby ułatwić przejęcie do większej struktury). Dzięki temu pod czapy kapitałowe trafiają sprawniejsze rozwiązania pozwalające realizować stare cele we wcześniej niedostępnych obszarach, poprzednie realizować mniejszymi nakładami środków deficytowych, a kosztem nadmiarowych. Dzięki temu zdobywamy nowe źródła energii i minerałów, natomiast opanowaną przez wirusy informacyjne populację niemieszczącą się w tych osiach spotyka depresja (rzeczywistość im się nie podoba i sami nie wiedzą czego chcą – wszystko im się należy i świat ma im to zapewnić bo będą tupać, a nawet dokonają czynności magicznej wrzucenia kartki do mzimu) co za tym idzie atrofia i zapełnienie nową, nieskażoną bezskutecznymi algorytmami populacją węzłów. Masowo występujący kot zawsze zostaje okiełznany, nawet jeśli kot jest więcej niż półmartwy, a nawet kompletnie z Cheshire to czeka go kolejny cykl, w którym trzeba będzie kopać głębiej, wozić dalej, zużywać mniej i uzyskiwać więcej. No i trzeba mocniejszych korelatorów na dwóch nogach, więc tych zbyt słabych intelektualnie, których siłę mięśni zastąpiły maszyny na paliwa kopalne potrzebujemy o tyle o ile dostarczają do czegokolwiek mocy korelującej. I na razie żadne mrzonki o AI tego nie zmienią – mają one dokładnie te same przywary z osiami co my, tyle że nasze systemy zostały przetestowane przez eony iteracji, a co najważniejsze – to są maszyny wymagające gigantycznych ilości mocy do zasilania i drugie tyle do chłodzenia. Maszyna konkurująca z człowiekiem w zamkniętym środowisku esportu zużywa mocy jak małe miasteczko mając tylko przewagę w szybkości operacji i koordynacji w zamkniętym środowisku korzystając z innego niż człowiek (bo gdy korzysta z takiego samego to nagle obsługa interfejsu zżera olbrzymią ilość przewag) – człowiek z którym konkuruje zasilany jest kanapką i szklanką wody, a przy tym potrafi jeszcze wejść po schodach, naprawić samochód i bajerować panny, a nawet wyborców. Warto nadmienić że AI przegrywają nie z powodu błędów strategicznych (ponieważ nie operują na takich poziomach abstrakcji aby wytworzyć koncepcję strategii w jakiejkolwiek formie spójnego, realizowanego stanu maszyny, a jedynie na mutacjach algorytmu chciwca cisną lokalne przewagi czasu teraźniejszego osiągając tym dominację nad mniej operatywnym homo sapkiem) a z powodu eksploatowania słabości ich osi atencyjnych poprzez wpędzanie AI w nerwice – wstawia się AI kozę do przedpokoju i gdy AI chce problem kozy rozwiązać tej tam nie ma, gdy AI wraca do zadań nie stwierdzając istnienia kozy – wstawia się kozę do przedpokoju spowrotem. Mózg dziecka dość szybko ogarnia persystencję rzeczy – jeśli nie ma ich tu to mogą być gdzie indziej, należy więc S&D (znaleźć i zniszczyć), dla AI jest to na razie abstrakt nie do ogarnięcia – czego nie widać tego nie ma, próba ominięcia tego kłopotu sztuczką mnemotechniczną nazbyt obciąża te wątłe sieci neuronowe, a zewnętrzne wsparcie mnemoniczne (baza danych) stwarza od razu problem demona Maxwella – AI ma wielki kłopot z operowaniem w obszarze nieznanych faktów. Obiekt który został zaobserwowany poza FoW (Fog of War – obszar poza rozpoznaniem) i do niej wrócił, a następnie ujawnił się ponownie rozwidla równanie – nie wiadomo wszak czy jest obiektem nowym czy ponownie tym samym (wszak może ich być więcej), więc zapisywane są oba warianty i każde wyjście poza strefę obserwacji oraz każdy powrót dają kolejne rozwidlenia błyskawicznie zapełniając demonowi Maxwella cały dostępny notes. Przybliżenie pewnego skończonego stanu, jakiego możemy się spodziewać i dostosowanie się do sytuacji niespodziewanej ze wstecznym odtworzeniem źródeł nowego stanu i poszukiwaniach tychże źródeł w celu ich neutralizacji jest dla nas oczywistością, dla AI jest to na razie całkowicie poza zakresem korelacji. Dlatego wszelkie systemy identyfikacji osób (śledzenia, rozpoznawania odcisków, twarzy, ukrwienia, tęczówek, sposobu poruszania) radzą sobie z tym problemem wprowadzając instancyjność (przypisanie unikalnej sygnatury identyfikacyjnej – numeru do każdej instancji obiektu) i jeśli powszechniej uda nam się te instancje rozwidlać (wprowadzając maskowaniem nową instancję do katalogu jako wymagającą identyfikacji), a na razie udaje nam się to czasami i niecelowo to systemy inwigilacji zaczną ekspandować energetycznie szybciej niż sieć BTC i wykoleją się na przydzielonych zasobach – wszak pożytku z nich zbyt wiele nie ma, nic nie produkują. Koty mieszkają nawet na wykresach ustrojów, ich narzędzi wykonawczych, a to że w urzędach panuje pewien stan umysły kwalifikujący do wykręcania im klamek wewnątrz biut jest wiedzą powszechną.