Mainstream

Podsumowanie zjazdu

Zjechali się kumotrzy na kolejną imprezę zse. Przebieg był zdecydowanie lżejszy niż w zeszłym roku (czyli nie zapchaliśmy się z tematami tak, że nocny stróż wypędzał nas z sali, a na drugi dzień nie doszło do okupacji korytarzy). Było kilka prezentacji – stałych punktów programu i na jako wypełniacz moje wystąpienia w roli clowna. Odkrywki przy tablicy złożyły się w spójny obraz jak to bohatersko zbroiliśmy Kacapom gospodarkę, a nawet cięższe tematy i jak w obecnej recesji nie uzbroimy tak samo nie tylko strony przeciwnej, ale nawet własnego ogródka. Gospodarka centralnie sterowana odniosła pełen sukces i wróciły dawne żarty z gatunku “Gdybyśmy mieli lufy to wysłalibyśmy pojazdy, ale nie mamy opon”. Na pierwszy plan zaczął wypływać temat postępującej bezużyteczności fiatowych walut w obliczu trwającej, zadrukowywanej recesji.

W oczy rzucały się wyniki pasujące do kalkulacji starożytnych (słusznie minionych ustrojów anim dopadł nas najlepszy możliwy^^) cybernetyków odnośnie sum podażowych dla zasilania (stal, węgiel, chemia, papu). Niby człowiek wiedział, ale się łudził. Rozsypka łańcuchów przerosła najśmielsze oczekiwania nawet w kontekście nisz, w których nie spodziewalibyśmy się takiej wagi przełożonych lewarów. Clearing jawi się nie do utrzymania niezależnie czy banksterzy centralni wprowadzą cbdc czy inne perwersje. Takie zjawisko miało już miejsce w historii kiedy w ramach przejmowania kontroli zaczęto podpinać całość przepływów pod kontrolki i za każdym razem okazywało się, że woda nie płynie górę. Zostałem wezwany do omówienia sytuacji na Północy i jak do tego doszło, że skandynawskie waluty zrównały się z Boliwarem. Nawet socjalizm wygląda podobnie – najpierw jest się zbyt bogatym aby opłacało się pracować, a później nikt już nie wie jaki był desygnat rzeczywisty pojęcia “pracować” – abolicja przeprowadzona, fanfary.

Mnie samego przerosły własne teksty. Owszem pisałem od lat (również na IT21 w okresie słusznie minionkowym) jakoby ceny miały gwałtownie wzrosnąć, że się rozkraczy system rozliczeniowy, że będzie od tego wygaszana produkcja (chemiczna, metalurgiczna, agrarna), że będzie pusto na półkach, że trochę mocno się Północ szykuje do W i produkcja wysypuje się z działów zastrzeżonych na całą hartownię. Nie spodziewałem się że wszystko poleci tak szybko i tak głęboko. Konsekwencje tych wrzutkowych przewidywań nie przychodziły mi do głowy w takiej skali. Najwidoczniej jestem skażony optymizmem i roiłem sobie, że zawsze jakoś sobie homo sapiens w takich warunkach radził. Nie raz imperia się waliły (niektóre za moje życia). Czyżby brakło źródeł do zaczerpnięcia mocy swobodnej do tego stopnia, że dzikie plemiona znowu spalą Rzym? Bo jeśli ktoś mnie pyta “co dalej” to dla mnie już jest dwa kroki dalej niż to całe dalej przewidywałem. Ledwo 5 lat od przygotowań do awantury i w piętnastym miesiącu części gorącej kontynent zostaje z bilansem “nic już na magazynie nie ma i nie mamy z czego produkować”.

Grafomańskie przytyki, jakoby produkcja nie organizowała się samodzielnie z faktu postawienia budynku (jak za komuny – stawiamy na wsi sklep i liczymy, że półki same się zapełnią) zaczęły zmieniać się w fakty. Które z opóźnieniem docierają w huku dział. Najwidoczniej Niemcy okazali się ostatnimi przytomnymi i czekają, aż reszta zgodzi się podpisać Traktat z Kanagawy.

Przeszliśmy więc na lżejsze tematy gdy kelnerzy zaczęli przynosić sorgo. Wspomnieliśmy wybitnego Matematyka między innymi od rozmaitości riemannowskich, któremu ostatnio zdarzyło się pożegnać z tym padołem łez. Kaczyński trafnie przewidział dalsze konsekwencje wycieczki po technologie i dożył akurat czasów, kiedy większość populacji zaczęła przegrywać z technologią w pozory rozumowania. Szczęśliwiec nie zobaczy co się będzie dalej odjaniepawlać.

Następnie przedyskutowaliśmy jak funkcja wnioskowania potrafi przestać spełniać kryteria funkcji i wypluwa większą od jeden liczbę sprzecznych odpowiedzi. Temat zjechał nam niczym dyskusja na forum w rejony analizy ciągłości przebiegu i @impeer wyskoczył z pytaniami o rzeczywistość. Od tego czasu zdarzyło mi się rozmyślać o postawionej przez @impeer kwestii, jaką analogią rozwiązać ten problem wnioskowania jaki przedstawił, bo to że przy tablicy zasadziłem mu Leibnitza mogło być nie dla wszystkich zrozumiałe. I już jest podkładka pod grafomaństwo.

Znalazłem chyba zrozumiałą analogię. Bo tłumaczenie homotopii w kontekście macierzy relacji pomiędzy parametrami kwantyfikowanymi w węzłach może być nieco za ciężkie dla publiczność w wyjaśnianiu “a dlaczego nie widać?”. Przyjmijmy sobie, że naszym światem jest internet. Czy z punktu widzenia żyjącego dziś homo sapka takie zwierzę jak internet istnieje? Oczywiście homo sapki są przekonane że to jest jakieś miejsce, tak jak my jesteśmy przekonani o istnieniu przestrzeni, czasu i takich tam dyrdymałów. Ale czytelnicy doskonale rozumieją, że to miejsce nie znajduje się gdzieś, tylko jest wyobrażeniem przedstawianym jako zbiór danych przetworzonych przez urządzenie elektroniczne pobrane przy użyciu jakiegoś tam łącza komunikacji po portach z innego urządzenia elektronicznego, często w długim łańcuchu nodów i pakietów, a z których każde jest jakimś tam urządzeniem elektronicznym, którego często jedynym zadaniem jest mediacja danych. Znaczy transport ich z jednego urządzenia do drugiego. Każde urządzenie ma własny zegarek (taktowanie), a odległość od jednego urządzenia do drugiego możemy zmierzyć pingiem. Nie musimy mierzyć długości kabli czy odległości nadajników.

@impeer więc postawił kwestię “gdzie/kiedy” zaczyna się rzeczywistość (oczywiście rozumiemy, że @impeer miał na myśli regres w czasie, bo nie chodziło mu o przestrzenny układ odniesienia, gdzie, oznacza w tym wypadku gdzie w przyczynowości). I dlatego dostał Leibnitzem. Bo gdzie i kiedy zaczyna się internet? Jest to zjawisko abstrakcyjne i emergentne. Każdy komputer i tak może sobie funkcjonować sam, oczywiście niekoniecznie miałby co sobie sam robić (na przykład te zajmujące się routingiem pakietów nie mają innej roboty), ale niektórzy jeszcze pamiętają jak wyglądały komputery bez dostępu do sieci. Targaliśmy wtedy oprogramowanie na cd, a wcześniej na dyskietkach, a wcześniej na kasetach, a wcześniej na kartach perforowanych (ostatnie maszyny produkcyjne na kartach perforowanych obsługiwałem na Północy w 2004 roku, jakby się komuś roiło, że przemysł tak bezkrytycznie zaraz w jakieś 5g i roboty sterowane przez ai wjedzie), a jeszcze zdarzało nam się zwyczajnie przeklepać program z kartek.

Mamy więc przestrzeń, każde urządzenia ma własny zegar (jedne mają szybsze taktowanie, inne wolniejsze), każde ma własną macierz połączeń, odległość mierzymy pingiem. Czy możemy przeprowadzić regres do “wielkiego wybuchu internetu” i uznać że przed nim nie było urządzeń elektronicznych? Taka osobliwość? Oczywiście odpowiedź znamy. A czy możemy przyjąć że nie istnieją urządzenia elektroniczne nie podłączone do sieci (istniejące w świecie alternatywnym)? No to też znamy odpowiedź. Ale jednak czego nie ma w necie to nie istnieje^^

@impeer nalegał więc na światy alternatywne. Czyli czy istnieje świat poza światem. No i tam zahaczyliśmy o splątania (więc i homotopie), ale trzeba to przełożyć na jakąś dającą się zjeść żabę. No i dlatego ten internet. Czy możemy otrzymać ping z jakiegokolwiek urządzenia, jeśli nie będzie on mieścić się w typie danych jaki czytamy? Na przykład będzie ujemny? Co by to znaczyło, że na nasze zapytanie uzyskaliśmy odpowiedź z ujemnym pingiem? Jak dodać do logu kolejne wydarzenie z terminem sprzed wydarzenia poprzedzającego? Oczywista oczywistość, że najmniejszy ping jaki jest możliwy mieści się w typie danych i po prostu przyszedł nam wcześniej z wartością mieszczącą się w typie danych. Czyli ujemny ping i podróże w czasie są jeszcze jakoś do ogarnięcia dla naszego rozumowania. Ale co jeśli ping jest complex? To znaczy, że nigdy nie zmieści się w typie danych i nijak nie mamy sposobu go odebrać w jego pełnej formie (co nie znaczy, że nie w jakiejś innej, ale wszystko spoza typu nie zostanie zaobserwowane). I tutaj dochodzimy do tej właśnie analogii, że komputer (cząstka) przechowujący swoje typy danych w jakiejś formie może tworzyć macierz relacji (abstrakt internetu) wyłącznie z innymi, mającymi na tych zadanych portach komunikację. Jeśli więc w ciągu zer i jedynek dostaniemy i, to się o tym nie dowiemy, bo jest to takie samo zero jak każde inne – nic nie widać. Oczywiście w obliczeniach często mamy jakieś tam urojone pędy, masy i ładunki, ale traktujemy jako artefakty w obliczeniach, a nie coś co można złapać, zmierzyć i na to wpływać. Natomiast po przeskoczeniu nad tym całym aparatem do lingwistyki ludzie zaczynają snuć jakieś wnioski z czapy. No nie, nawet jeśli mamy jakikolwiek zegar taktowany complex to się tego nie dowiemy, po prostu stwierdzimy, że czasem jest rozbieżny z innym zegarem, gdzie taktowanie jest inne. Znaczy zegarek jest głupi, a nie rzeczywistość. Właśnie dlatego dla zegarów mamy error bar, że na ileś tam milionów lat może się walnąć o milisekundę.

O to takie odczapkowe dyskusje nam wjechały na panel.

Przed imprezą, bladym świtem o 9 zameldowaliśmy się na strzelnicy, pomysł @impeer aby w tym roku posiać z pepeszy na bębnie okazał się wyśmienity. Szczególnie, że akurat przy śniadaniu schodziły niusy co to tam się u Prigożyna wyprawia. A po imprezie poszliśmy do knajpy gdzie kontynuowane były dyskusje, opowieści i zaczepki. Impreza chyba się udała co wnioskuję z faktu, że rano ciężko było utrzymać wybrany azymut i w Rosji też najwidoczniej azymut na Moskwę gdzieś się zagubił.

W drodze powrotnej spakowałem więc torbę z książkami i wróciłem uprawiać kodoklepstwo na Północy.