Mainstream

Ryzyko -> realizacja

W poprzednim odcinku telenoweli o przedsiębiorcach wskazałem jak się więksi i mniejsi przygotowują na wypadek czepialstwa biurwy. Lub jak się przygotować mogą czy powinni. Zauważalne w toku rozumowania stosowanego przez struktury przedsiębiorstw jest to, że docelowo jest jak najmniej osób podpadających możliwych do przyciśnięcia wydobywczego, jak najmniej środków do poddania terrorowi biurwy (eksternalizacja na wierzycieli & kooperantów, w tym pracowników, czyli eskalacja zasięgu sporu o kolejne czynniki społeczne związane ekonomicznie) oraz jak najmniej informacji aby dokarmić to postępowania. Jakkolwiek może się to wydać z pozoru naganne to w przynajmniej teoretycznym reżimie lewa ma sens. Śledząc po punktach styku korelacji biurwy z rzeczywistością unikamy pytań (gdyż odpowiedzialni nie występują w jurysdykcji), unikamy strat materialnych (puste magazyny), doprowadzamy do eskalacji w poziomie (wszyscy mają problem) wyłącznie dlatego, że celem całego biurwiego postępowania jest wniosek do prokuratury (aby ścigać nieobecnych), a ten jest umotywowany zebraną dokumentacją (to lepiej żeby tego nie było za dużo) i oczernieniem iż zaprzańcy nie chcą sami dać na siebie kwitów, dają nie takie kwity lub kwitów nie sporządzono. Motywacje prokuratury w każdym kraju są z biurwą mniej lub bardziej zbieżne, ale zbieżne zawsze. Wynika to z prostego faktu, że prokurator jest umocowany albo w policji (w wielu krajach nie cieszy się więc prestiżem z jakim wiążą go polskojęzyczni przedsiębiorcy, to po prostu funkcjonariusz z komendy) albo w pozornie oddzielnym aparacie (przypadek Polin), ale nie bardzo może cokolwiek rozstrzygać (jakby nie grał z biurwą do tej samej bramki to mu nie doniosą roboty – postarają się zanieść innemu, wszak aparat przydzielania spraw prokuratorom to też biurwa i z rezultatów jest rozliczana). Teoretycznie od rozstrzygnięć jest siąd (w praktyce biegli gdyż omawiamy kwestie gospodarcze, a znalezienie siędziego z doświadczeniem biznesowym jest możliwe wyłącznie w krainach, gdzie oddolne wybory na te stanowiska są traktowane choćby dla pozoru poważnie, ale raczej nie będzie to praktyka zdobyta w MiŚiach, a w korporze). Z przyczyn oczywistych siąd jaki by nie był nie zajmuje się tam oczywistą kwestią “nie zabijaj” czy ” nie kradnij”, która specjalnie nie zmienia się w czasie, ale kwestiami dynamicznie zmienianymi w toku działań przedsiębiorstw w obliczu dodatkowych zmiennych środowiskowych, personalnych i ekonomicznych. Delikatnie mówiąc siąd nie jest kompetentny do rozstrzygnięć i dlatego przedsiębiorstwa finansują sądy arbitrażowe jeśli chcą mieć lewo brane na poważnie. Ale MiŚ z takim styczności miał nie będzie. Siąd zajmuje się więc formalnościami gdyż wyłącznie w tym zakresie ma korelację. Reszta to przyklepanie decyzji biegłych. Ponieważ to siąd rozstrzyga to wyłącznie ten nod interesuje nas jeśli przygotowaliśmy wszystko zgodnie z poprzednim omówieniem. Odkąd sprawa trafia przed oblicze to napastująca nas biurwa nie ma w niej nic więcej do roboty (mamy spokój z tej strony). A tam zaczynają się schody formalne wynikające już z samego lewa (mniej lub bardziej poważnie przez siędziów traktowane, ale w sprawach gdzie nikt nikomu łba nie ukręcił, czyli przedsiębiorstwa & daniny nie należy oczekiwać jakiś drastycznych działań).

Akapit wrzutka – dlaczego nie należy oczekiwać działań drastycznych?

Jedną z przyczyn jest brak rozstrzygnięcia, jeśli prokurator kogoś za kołnierz nie złapał i w lochu nie umieścił to na tym etapie jest to wyjątkowo nieprawdopodobne. Siąd co prawda taką decyzję (o zabezpieczeniu nieobecnych w lochu) podjąć może, ale że nieobecni są co do zasady nieobecni w jurysdykcji (i nie będą) to jest to sztuka dla sztuki. Niby można dostać wyrok pod nieobecność, ale pod ewentualną obecność postępowanie wypada wznowić. Czyli większość działań oczekiwanych (nawet zwrócenie się o pomoc prawną do innej jurysdykcji jeśli już coś uda się ustalić) prowadzi donikąd, a w sprawach gospodarczych ściganie międzynarodowe to wyjątkowy wyjątek, trzeba naprawdę kryminalnego wała ukręcić, a tu omawiamy zwykłe czepialstwo biurwy o haracze. Kryminalne sprawy w korporacjach dotyczą zwykle kwestii wewnętrznych takich jak skubnięcie martwej ręki przez kogoś na stołku i jest to problem, z którym przedsiębiorstwa muszą radzić sobie same, skoro komuś dały możliwość skubania i jeszcze go do tego umocowały, a nie wmontowały bezpiecznika.

Inną z przyczyn jest takie średnio oficjalne stanowisko lewników studiujących system penitencjarny. W lochach siedzą typy zagrażające zdrowiu & życiu oraz biedni zagrażający mieniu. Zamożni zagrażający mieniu mają środki aby tam nie trafić. Wniosek prosty i przyjmowany nawet przez systemowców popierających – aparat represjonuje groźnych (słusznie) i biednych (bezcelowo). Pojawienie się tak przygotowanym środowisku rekrutacji & networkingu przedsiębiorcy, który z takimi elementami w warunkach swobody kontaktu w zasadzie nie ma (z przyczyn społeczno-ekonomicznych) bezpośrednio (jak już się z kimś zna to z szefem łobuzów, wynika to z przepaści intelektualnych pomiędzy środowiskami) to rżnięcie gałęzi na której cały aparat dziel & rządź siedzi. To że z lochu każdy gamoń wychodzi przeszkolony w kwestii rejestracji firmy i podkładania się pod zadłużenie jakoś przełknięto (chodź drapie biurwę w gardło). W tej kwestii mleko się już rozlało. Ale dostarczanie tam specjalistów i nastawianie ich (represjami) przeciwko porządkowi w obecności biedaków gotowych na wszystko ma bogatą literaturę specjalistyczną “dlaczego to jest bardzo zły pomysł na przykładach”.

Dowalić grzywnę – owszem. Zapewniać rekrutację & kontakty – raczej nie. Koniec wrzutki.

Sprawa trafiła więc na salę i czekamy na rozstrzygnięcie. Mamy tu dwa warianty. Pierwszy taki, że strona się nie ujawnia i nie bardzo jest co rozstrzygać (siąd może na podstawie dokumentów, o których niezebranie zadbano, ale co tam siąd kwity interesują wydać coś pod nieobecność, ale to sztuka dla sztuki). Takie sprawy z przyczyn formalnych sobie leżą w archiwach, zmieniają się oskarżyciele odpowiedzialni za teczki, zmieniają się przepisy (ustawodawca nie próżnuje^^), lecą im różne terminy (postępowanie co prawda jest w lodówce więc biegu nie ma, ale prędzej czy później termin czepialskości przeleci i w odległej przyszłości trafi do niszczarki, jeśli omawiamy podmiot zabezpieczony prezesem z jurysdykcji obcej to nie ma co oczekiwać innych rezultatów), a na sam koniec wypada jeszcze wyznaczyć obrońcę (z braku zainteresowania strony z urzędu), który służy jedynie temu, aby archiwa spraw w zamrażarce trafiały w odpowiednim czasie do niszczarki. Gdyż inaczej byłby bałagan.

Wariant drugi jest taki, że po jakimś czasie ujawni się ktoś z pełnomocnictwem i zacznie składać wnioski w imieniu niedostępnych z jurysdykcji wystarczająco odległej. Ten czas jest dobrany tak, aby w wyniku zmiany stanowisk i małej wagi sprawy nikt się już nią na poważnie nie interesował (czyli biurwa na odczepnego z obowiązku składa jakieś wnioski, zwyczajowe kopiuj-wklej bez jakiegokolwiek rozeznania w sprawie poza okładką akt i pierwszą stroną o co tam ktoś kiedyś oskarżał). Skoro do tego momentu nic nie ugrano to i tak nic do ugrania nie ma co jest dla zaangażowanych oczywiste. A że zarówno kapłaństwo czepiające, broniące i rozstrzygające jest ze sobą zaznajomione to pozostaje ustalić co jest możliwe. Czy formalnie jest to ugoda nie ma znaczenia, całość sprowadza się do konstatacji “jak to zamknąć”. Stronie czepiającej się może pasować jakieś symboliczne pogrożenie palcem (grzywna czy zawiasy), rozstrzygającej może to nie przeszkadzać, i jeśli nikomu to nie przeszkadza to przeprowadza się formalności i przyklepuje rzeczywistość. A jeśli nie to poczekamy – może klimat się zmieni. I tak do skutku – albo się dogadamy tak aby formalnością stało się za dość bez zbytniej szkody albo doczekamy sprzątania archiwów.

Przecież to głupie!

Stwierdzają to nawet dzieci czytające akta spraw (tak – dajemy smarkaterii akta jako czytanki, żeby się zaznajomiły z praktyką działania aparatu, skoro mają WOS czy jak to się w którym kraju nazywa to nie ma co teoretyzować o zmyślnej maszynerii monteskiuszowskiej tylko pokazać jak te tryby mielą w rzeczywistości). Wiele osób przeglądających akta postępowania przygotowawczego, kwity z czynności, oskarżenia i samego przewodu łapie się za głowę rozpoczynając kolejne zdania od “powinni”, “gdyby” i innych roszczeń wobec rzeczywistości. Bystrzejsze dzieciaki jak już przebrną przez młodzieńcze pytania z gdybologii i wskazywania absurdów przyjmują do wiadomości że to rzeczywistość zastana i stawiają kwestię, że skoro tak jest i działa, to dlaczego właśnie tak. Taka katechizmowa rozprawka pytanie==> odpowiedź. Skoro działa to nie jest głupie. Dlaczego więc działa w ten sposób, że z punktu widzenia osaczonego przez ustrój nie ma znaczenia jakakolwiek współpraca z organami, aż do momentu kiedy trafia przed “niezawisłe” oblicze? I nie ma żadnego znaczenia o co takie postępowanie? Gdyby tak robiły wyłącznie MiŚie to można by rzucić podejrzenie, że przedsiębiorcy-wyzyskiwacze, komuniści & złodzieje oraz jakieś inne zaszufladkowania miłe dla ludowego ucha. Ale skoro tak samo (tylko z pełną dyscypliną i metodycznie) robi korpora, która ani kontroli nie podlega (co wskazałem odnośnie audytu), a przepisy sobie lobbuje to coś musi być na rzeczy.

Mimo wszelkich, propagandowych pozorów państwo nie jest monolitem. Niezależnie od patologii jakie występują (sitwy, układy, korupcja) podział władzy jest pilnowany przez mniej lub bardziej jawny bezpiecznik w korporacji zawodowej (choćby siędziów). Biurwa która napada przedsiębiorców pod byle pretekstem (najczęściej niezasadnym, gdyż przedsiębiorcy zgodnie z literą robią eksploity, jest tyle literek do wyboru, że nie braknie uzasadnień) zadaniowana jest okólnikami władzy wykonawczej. Konkretnie – biurwa jest przecież z minfinu, no to jest właśnie skarbówka. A zadaniem minfinu jest wyczarować cyferki, którymi bank centralny (też konstytuowany w ramach państwowego abstraktu) szafuje. Cyferki te wyczarowuje “pożyczając” od tego niby niezależnego banku, pompując jest pod pozorem płac i zamówień w obrót, a następnie wydzierając jako daniny. Jest to tak głupie, że dzieci pukają się w czoło pytając jaki jest sens pilnowania czy budżetówka na etatach płaci podatki, skoro jest z nich utrzymywana. Tyle że gdyby tak nie było to by były eksploity na zatrudnianiu biurwy “na drugą nóżkę” więc pensje biurwy mogłyby być nawet zerowe, a mimo to opływaliby w dostatki (czyli korupcja albo jak w Skandynawii obecnie – nepotyzm tylko dobrze rozprowadzony po aparacie by nikt się o nic nie przyczepił). Mamy więc aparat władzy wykonawczej, która ma wyczarować siano choćby i spod ziemi. No to idzie w teren, czepia się kogo złapie i stara wymusić haracz. Mają tam ludzi cwanych, ale nie dość bystrych (bystrych wykupiono do prywatnego aparatu). I te cwaniaki robią to co potrafią na bazie tych przedsiębiorców których widzą i mogą złapać za portwel. Okólniki dla skarbówki (nie tak ciężko je wytargać z serwerów, bo zabezpieczenia są dla żartu) przypominają dowcipne zadaniowanie policji ilu mają ująć, na czym i ile wystawić mandatów. Wykrywalność musi być aby uzasadnić etaty w urzędach. A etaty w urzędach są dlatego, że zwycięskie partie polityczne muszą obsadzić na synekurach swój aparat wyborczy. W praktyce sprowadza się to do ganiania “babci handlującej pietruszką bez paragonu” – jak długo prowadzę przedsięwzięcia nie widziałem by biurwa czepiła się o drobne, siedmiocyfrowe nieścisłości na rzecz korpory (bardzo bezpieczny klient bo audytowany) chyba że ktoś celowo sam na siebie doniesie, żeby w ramach postępowania pozamiatać więcej cyferek (a sprawa już rozstrzygnięta i zamknięta – jak biurwa dostaje tyle cyferek z donosu to więcej nie szuka^^ – to ich kontentuje). Za to jak znajdą drobiazg czterocyfrowy to rzucają się jak Reksio na szynkę. Przy pięciu cyfrach potrafią blokować konta. Gdzie pięć cyfr to miesięczna wypłata netto dla kodoklepcy, ale jeśli zorientujecie się ile zarabia szeregowa biurew to natychmiast będzie jasne dlaczego takie kwoty jawią się im jako wyjątkowa okazja do zapunktowania o stanowiska. Proza życia aparatu władzy wykonawczej.

Następnie biurwa kieruje to do oskarżenia publicznego (czyli w przypadku Polin prokuratury). To czy prokuratura w danym państwie wisi pod MSW czy pod Temidą albo też jest patologią z własnym ministrem jest zupełnie drugorzędne, gdyż ten aparat jest reminiscencją ustroju feudalnego (i nijak nigdzie nie pasuje), a zachowano go z takich powodów jak synekury i ten drugi ważniejszy… teoretycznie każda część aparatu wykonawczego mogłaby sama się pofatygować do siądu z oskarżeniem, ale pracują tam gamonie niezdolne do lapidarnego wyrażenia czego i od kogo pod jakim pozorem chcą tak aby ująć to w jakiekolwiek karby przewodu. Dlatego funkcjonuje taka instytucja pośrednia starosty grodowego, która przyjmuje skargi biurwy rozżalonej i stara się posklejać z tego coś, co przyklei się w już nie w ramach władzy wykonawczej, ale sądowniczej na podstawie wytycznych władzy ustawodawczej. Prokuratura jest więc bardzo fajną instytucją, która mityguje zapędy biurwy w ramy tego o co można by się czepić. Oczywiście można czepiać się o cokolwiek i prowadzić postępowania bez końca, a władza wykonawcza wylobbowała srogie narzędzia wymuszania współpracy jakie starosta grodowy może stosować na przedsiębiorcach (w tym kradzież cyferek na koncie pod pozorem ich zamrażania czy targanie za kołnierz do wieży). Są tam oczywiście patologie, błędy & wypaczenia, ale ze względu na dostępne narzędzia to środowisko albo stosuje wobec siebie srogi rygor (bez prania brudów publicznie) pod delikatnym naciskiem innych aparatów władzy (ujętych i nieujętych w ustroju, z których jedne mogą wbić szpilki w karierę, a inne wyprać brudy publicznie) albo zostaje zepchnięte do roli gryzipiórków aparatu policyjnego (w wielu krajach do tego doszło i jak instytucja z feudalizmu raz tam wpadnie to nie ma już jak w ramach podziału władzy z dziury wyjść). Czytelnicy przyzwyczajeni do stosunków panujących w Polin byliby zdziwieni jak w krajach gdzie do tego doszło sąd potrafi potraktować oskarżyciela publicznego i przywołać do porządku umarzając nieistotne dla przewodu wątki. Nie wiem czy pracownicy tej instytucji w Polin mają świadomość, że wojna na górze jaka ma miejsce może całą korporację zawodową zepchnąć do roli gryzipiórków na komendach. Właśnie dlatego przytomni członkowie tej korporacji tam gdzie one przetrwały pilnują aby pilnować tego co wyraziła władza ustawodawcza i unikać bieżączki politycznej zachowując status quo feudalnego skansenu. Możecie więc liczyć na prokuraturę, że jak nie ma czym zapunktować w Temidzie (że porządek jest, a w lochu wyłącznie zbójcy) to raczej o podlizywanie się władzuchnie wykonawczej (aby zostać tam piszpanem) czy bieżączce politycznej (zaostrzenie czepialskości) nie będzie zabiegać. To że są tam dziedziczne stanowiska ludzi przytomnych ujawniają zachowania oskarżycieli gdy ustrój słusznie minionkowy chylił się ku upadłości, nagle z aparatczyków reagujących na każde tupnięcie bezpieki zaczęli kreować wizerunek walczących ze zbójcami (a w latach dziewięćdziesiątych było to modne) i jest to jedyny powód, dla którego ta instytucja nie podzieliła losu Głównego Urzędu Kontroli Prasy i Widowisk.

W siądach sytuacja jest jeszcze poważniejsza. Poważniejsi ludzie zajmują się tam kontrolą wewnętrzną. I nie chodzi o kontrolę okazyjnej patologii jak korupcja czy układziki – pewną dozę w każdym ustroju można przyjąć. Chodzi o to, żeby nie doszło do takiej patologii instytucji gdzie na podstawie kwerendy orzeczeń da się zbudować narrację o szkodliwości społecznej. To że w siądach i u notariuszy jest rodzinna atmosfera to lud jeszcze jako tako zniesie. Ale jeśli na podstawie orzeczeń biurwa zacznie rozkradać (na potrzeby doraźne minfinu) łańcuchy dostaw i montować zorganizowaną szarą strefę z domieszką wyjątkowo ciemną to przywracanie porządku ustrojowego może odbyć się już członków tych rodów, a nowy ustrój może nie przewidywać tak korzystnego trójpodziału właści. Wiedzą o tym doskonale, ponieważ zdarzyło się władzuchnie za słusznie minionego ustroju próbować takiej moblizacji i zaistniała konieczność szybkiego wytworzenia umiarkowanej opozycji zanim młodsza ekstrema zacznie dokazywać bez kagańca. Dlatego właśnie dziadki zaglądające do archiwów “co który siąd napsocił” interesują się głównie tym, czy nie są dezorganizowane firmy budowlane (żeby się ludziom domy na łby nie waliły) nawet jeśli coś tam sobie do kieszeni który wziął (wziął prywatnie, a firmy rozbrajać z tego powodu nie można), czy nie są dezorganizowane firmy infrastrukturalne (dlatego po zamieci drogowej 2012 trzeba było sprzątać bo obca korpora pod kryszą rządu obrabowała lokalnych co uznano za poważne zagrożenie dla infrastruktury krytycznej) i wiadukty z tego powodu się nie posypią, czy elektrownie nie wysiądą, czy oczyszczalnie wody nie zostaną bez części zamiennych. Istotne jest czy banki nie nadużywają (dlatego zabrano im BTE bo dokazywały i zaczęło się wylewać na ulice), czy nie są niszczone łańcuchy dostaw dóbr (biurwa z rynku potrafi wygryźć firmy, którym może zająć magazyn, ale które dostarczają dóbr zgodnie z umową, a jakoś oszustom nie potrafią zająć magazynu, bo go nie ma) oraz wiele innych aspektów funkcjonowania społeczno-ekonomicznego, którego wykolejenie doprowadzi do takiego spadku dobrobytu, że powszechnie upadnie szczypanie się ze zdrowiem i życiem funkcjonariuszy aparatu wykonawczego. Tam jest pełna świadomość co takiego musi być upilnowane aby mógł funkcjonować ustrój, który pozwala na ich funkcjonowanie w klimacie rodzinnym. A siędziowie doskonale o związku swojej kariery z utrzymaniem pozorów tego porządku wiedzą. Jest więc miejsce na patologię, ale nie na taką, aby rozwalić fundamenty zapotrzebowania na instytucję. A zbytnie tarmoszenie przedsiębiorców i wpychanie ich w ciemniejsze odcienie szarej strefy raz już przechodzili i mimo sformowania przez bezpiekę cechów występnych konkurencja na rynku w latach dziewięćdziesiątych była główną bolączką zaprzątającą pałę wykonawczą. Wynikło to z tak skutecznego nacisku na przedsiębiorców, że istotna część obrotu powszechnie konsumowanymi dobrami odbywała się niejawnie, co za tym idzie zmuszona była korzystać z alternatywnego aparatu porządkowego i rozstrzygania sporów, a to bardzo źle wyglądało w niusach. Bo w niusach były zwłoki, bomby i aparat podatkowy (haracze) tej alternatywy.

Na sam koniec warto zwrócić uwagę na prostą zależność. O ile z punktu widzenia przedsiębiorcy jest wszystko jedno jacy zbójcy przyjdą go okraść (czy z minfinu czy z innego gangu) bo tak czy tak rozkradną cyferki i magazyny. To jeśli uniknie porwania (niezależnie czy przez prokuraturę czy inny gang), a co za tym idzie tortur (w lochu odbywają się gorszące wydarzenia, a warunki są urągające) i przedłuży postępowanie do czasu, aż emocjonalnie w nie zaangażowane biurwy trafią do innych zadać jest spora szansa, że po bezskuteczności wymuszenia haraczu aparat Kapitana Państwo się odczepi i siąd da przedsiębiorcy spokój. Dlatego w interesie przedsiębiorców jest utrzymanie tych pozorów porządku i słabego, nieudolnego z punktu widzenia minfinu państwa. A w interesie aparatu państwa jest podtrzymanie takiej proporcji działań, aby od przedsiębiorców dość zaradnych się odczepić (gapowe jak najbardziej zbierać) natomiast zbójców przeciwko zdrowiu &życiu ścigać. Alternatywą dla obu stron jest to, że przedsiębiorcy sfinansują sobie taki aparat jaki im będzie odpowiadał, co w najlepszym przypadku oznacza powrót do wesołych lat dziewięćdziesiątych, a w trochę gorszym udzielne księstwa korpory/oligarchów gdzie Kapitan Państwo stanowi wyłącznie ozdobnik (warto posłuchać przedsiębiorców z Ukrainy co się tam u nich wyrabiało i dalej wyrabia jeśli chodzi o biznes). Jest też wariant gorszy od tego trochę gorszego, ale wtedy zainteresowani będą mieli już inne zmartwienia.

Aparat działa tak jak działa w wąskich widełkach przyprawiających dzieci o pytania gdyż jest to jedyny, metastabilny zakres, w którym istnieć może. Zarówno poluzowanie jak i dokręcenie śruby jest poważnym ryzykiem egzystencjalnym dla członków (synonim) tych instytucji. Dlatego przedsiębiorcy spędzają sporo czasu zajmując się zabawą w ciuciubabkę z członkami (s) podtrzymując tę iluzję gdyż sami funkcjonują w metastabilnych widełkach. Dla części z nich widełki są jednak szersze i czasem przesunięte. O ile korpora może się jakiś czas bawić na wysilonym zakresie gdzie Kapitan zacznie dewastować okolicę rozkradając magazyny to MiŚie wprost przeciwnie – mogą się pobawić przy większej dozie anarchii gdzie członkowie Kapitana zaczną dewastować okolicę rozkradając magazyny. W takich okolicznościach aparatowi pozostało podtrzymywać wąski zakres nienapastliwej iluzji będący dla nich niszą ekologiczną.

Propaństwowe zakończenie mi wyszło, do jakiś państwitów będzie mnie trzeba zapisać^^